Wraz z początkiem kwietnia coraz
więcej promieni słonecznych przedzierało się, by umilać każdy kolejny dzień nad
niemiecką stolicą. Miasto budziło się do życia, a w raz z nim całe
społeczeństwo. Coraz wyższe temperatury wypierały grube, zimowe kurtki na rzecz
lżejszej, wiosennej odzieży. Zimowy letarg powoli odchodził w zapomnienie,
ustępując miejsca wiosennym radościom.
Termometr wskazywał jakieś
piętnaście stopni. Był piątek, a ludzie zamiast siedzieć w czterech ścianach,
wychodzili z nich masowo, by pooddychać świeżym, wiosennym powietrzem i
nacieszyć oko rozkwitającą przyrodą. Siedziała po turecku na zielonej trawie, a
obok niej bawiła się kilkuosobowa gromadka dzieci. Byli tak pochłonięci zabawą,
że nawet nie zdawali sobie sprawy z jej obecności. Siedziała w ciszy,
obserwując ich beztroskie zachowanie. Uśmiechnęła się do siebie, przywołując
najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa i choć minęło już dobrych parę lat,
ona wciąż uwielbiała wracać do tamtych chwil. Potrafiła spędzić kilka godzin
odtwarzając w pamięci te wydarzenia. Pierwsze babki z piasku, pierwsze zbite
kolano czy pierwszy całus od starszego kolegi. Była bardzo sentymentalna i
uczuciowa, nic dziwnego, że poczuła się wzruszona. Zamrugała kilkakrotnie,
wracając do otaczającej jej rzeczywistości.
Wstała z miejsca, wsuwając dłonie
do kieszeni dżinsów i już miała kierować się w stronę centrum, kiedy małe,
charczące coś zaczęło podskakiwać koło jej nogi. Spojrzała w dół, kucając obok
merdającego ogonem buldoga angielskiego. Ten tylko z jeszcze większą siłą
zaczął swoje próby wpakowania się jej na kolana, powalając ją na trawnik.
Zaczęła się śmiać. Pogłaskała go za uchem, a po chwili pies przeturlał się na
bok i wylądował na grzbiecie. Wybuchła gromkim śmiechem, kiedy pod wpływem jej
drapania, pies zaczął odruchowo drapać coś w powietrzu. Z kieszeni płaszcza
wyjęła swój telefon, by uchwycić w kilku migawkach nowego znajomego. Pstryk!
Psiak spojrzał na nią, siadając naprzeciw dziewczyny. Uniósł pyszczek tak, by
dokładnie było widać go na zdjęciu.
- Pumba! Pumba! – Usłyszała
czyjeś nawoływanie. Po chwili do jej nozdrzy dotarł zapach świeżych perfum
zmieszany z dymem tytoniowym. – Tyle razy ci mówiłem, że nie masz mi uciekać! –
Wysoka postać stanęła nad nią, a pies spojrzał badawczym wzrokiem na swojego właściciela.
Chwilę potem stał już obok niego, czekając na kolejną komendę.
Podniosła swój wzrok na
mężczyznę. Miał na sobie zwykłe, szare dżinsy i znoszoną koszulkę, a na
ramionach skórzaną kurtkę. Jego nos zdobiły ogromne okulary i kolczyk – septum.
Przesunęła wzrokiem po pełnych wargach, dostrzegając dwa złote kolczyki.
Uśmiechał się do niej szeroko i na pewno widział jak na niego patrzy. Cholera!
Skarciła się w myślach. Odchrząknęła, przerywając krępującą ciszę.
- Na szczęście, twój… znaczy pana
pies jest cały i zdrowy. – Uśmiechnęła się lekko, poprawiając opadające na twarz
kosmyki jasnych włosów. Dopiero teraz dostrzegła, że i on nie był jej dłużny.
Lustrował ją swoim przenikającym spojrzeniem. Czuła się dziwnie.
- Mów mi Bill. – Wyciągnął w jej
kierunku szczupłą dłoń, ozdobioną kilkoma pierścionkami. Jego dłonie były
zadbane, co od razu przykuło jej uwagę. Odwzajemniła gest, a kiedy poczuła jego
miękką skórę, oniemiała. Czy to możliwe, aby facet był bardziej zadbany od niej
samej? Nie żeby o siebie nie dbała, ale czasami zdarzało się jej zapomnieć o
kremie do rąk czy balsamie do ciała, co przekładało się na miękkość jej skóry.
Na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, a kilka sekund później
przeszył ją swoim czekoladowym spojrzeniem. Skądś znała te oczy. Ich kształt i
kolor. No tak! Brawo, Maria, za inteligencję! Stał przed nią Bill Kaulitz we
własnej osobie. Mówił do niej, a ona czuła się jakby miała wielką gulę w
gardle.
- Maria. – Stresowała się, choć
działalność tego człowieka była jej całkiem obojętna. Nie była fanką ich
muzyki, ani tym bardziej, fanką Wokalisty, jednak w kontakcie sam na sam
wydawał się być bardzo czarujący, choć z jego ust padło raptem kilka słów.
- Miło mi cię poznać, Maria.
Przepraszam za kłopot z Pumbą, ale ostatnimi czasy stał się zbyt otwarty dla
nowopoznanych osób. – Wyszczerzył się, kucając, by pogłaskać psa. Gdzieś
wcześniej widziała ich wspólne zdjęcie, a teraz taki obrazek miała na żywo.
Bill Kaulitz bawił się ze swoim psem w berlińskim parku w jej obecności. Komedia!
- Może wyczuł, że lubię psy i mam
w domu jednego. – Bardziej stwierdziła niż zapytała, a Bill tylko potwierdził
skinieniem głowy. Już otwierał usta, by z czystej ciekawości zapytać o rasę,
kiedy dziewczyna go wyprzedziła. – To mieszanka jamnika i labradora. Wiem, brzmi
dość niewiarygodnie, ale może będziesz miał okazję go poznać.
- Dasz zaprosić się na kawę? –
wypalił bez ogródek, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że wypowiedział
swoje myśli na głos. Podrapał się po brodzie, a kąciki jego ust automatycznie
powędrowały do góry, widząc zaszokowaną minę dziewczyny. – No co?
- Nic, nic… - Wzruszyła ramionami. – A nie boisz się, że jestem chorą psychicznie fanką i chcę ci zrobić krzywdę?
– Spojrzała na niego spod kaskady długich, starannie wytuszowanych rzęs.
- Szczerze? Nie wyglądasz na taką. – Oboje wybuchli śmiechem, a echo ich radości niosło się jeszcze kilka dobrych
sekund przez park. – Poza tym… Kochasz zwierzęta, a wychodzę z założenia, że zły
człowiek dla innego człowieka będzie też złym dla czworonogów. – Uśmiechał się
triumfalnie, widząc jej minę. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała, choć
musiała przyznać, że w podobnych kategoriach klasyfikowała ludzi. Ich pogodną
rozmowę przerwał dźwięk wiadomości. Bill wyjął z kieszeni białego ajfona,
krzywiąc się teatralnie do wyświetlacza.
Maddie: Jestem już w
mieszkaniu. Czekam na Ciebie, Kocie… :-*
Na śmierć zapomniał, że
dziewczyna właśnie dzisiaj wraca ze Stanów. Właśnie dzisiaj, kiedy spotkał tak
intrygującą osobę i chciał lepiej ją poznać. Mruknął coś pod nosem, wystukując
na klawiaturze wiadomość zwrotną.
Ja: Zaraz będę.
- Masz może jakąś kartkę i coś do
pisania? – Zwrócił się do Marii, a ta pośpiesznie podała mu kawałek papieru i
długopis. Zapisał rządek cyfr i wręczył karteczkę dziewczynie. – Muszę już lecieć,
ale jak znajdziesz czas i ochotę, po prostu do mnie napisz. – Uśmiechnął się na
pożegnanie i swoje kroki skierował w kierunku przeciwnym do jej. Zawołał Pumbę,
który ostatni raz otarł się o nogawkę spodni i pobiegł w kierunku pana.
Stała w miejscu jeszcze przez
chwilę, analizując całe to zajście. Trzymała w dłoni numer do Billa Kaulitza,
za który wiele osób dałoby się pokroić. Och, wyobraziła sobie minę Olivii, gdy
opowie jej całą tą historię. Zaśmiała się pod nosem i ruszyła w kierunku
swojego mieszkania.
Zapowiada się, jak na początek ciekawie! :) Spotkać Billa na spacerze z pumbą, marzenie każdej fanki.. :p
OdpowiedzUsuńwięc... jestem ciekawa dalszych losów bohaterki.. z pewnością będe czytała.:)
April, a spotkać Billa i dostać jego numer? Haha, trzeba być Marią :D
Usuńbardzo ciekawie się rozpoczyna historia, już podoba mi się postać Marii :)
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na następną cześć,
pozdrawiam i życzę przypływu weny :)
Gucia, dzięki! Wenę mam i to potężną! Teraz tylko przelać swoje myśli do Worda :))))
UsuńSzczerze mówiąc wcale nie zapowiada się ciekawie (a miałam taką nadzieję!), a wręcz nudno. Sam pomysł z podrywem "na Pumbę" nie jest zły, ale reszta? Bill od razu się przedstawia, daje jej numer telefonu, no no ;)
OdpowiedzUsuńBlanche.
Blanche, i nudnych opowiadań w świecie FFTH potrzeba ;) A tak na serio to dopiero początek, więc wcale się nie dziwię, że ta część wydała Ci się nuda. Kolejne części (w moim odczuciu, ale jestem nieobiektywna) są dużo ciekawsze :)
UsuńA to, że dał jej numer i się przedstawił nie oznacza, że w drugim odcinku będą już parą :)
Popieram powyższe osoby- historia ciekawa, ciekawie i intrygująco się zaczyna ;). Jestem ciekawa co wyniknie ze znajomości Billa i Marii. Tym bardziej, że Kaulitz ma dziewczynę ;D. Ale coś mi się czuje, że chyba na przyjaźni się nie skończy ;).
OdpowiedzUsuńCzekam na następny wpis. Pozdrawiam i życzę weny :)
Convulette, ach z tą dziewczyną to raz jest dobrze, a raz nie, ale więcej nie zdradzam ;))) Przyszłe części wyjaśnią więcej :D
UsuńNo jak na razie to super zapowiada się, pamiętaj o kilku błędach, które niestety pojawiły się, ale z racji tego że to pierwszy rozdział to wybaczam :)... Zresztą Bill ma dziewczynę, więc może Marie będzie z Tomem :) Czekam na nexta Caroline
OdpowiedzUsuńCaroline, o cholercia, sprawdzałam kilka razy ten tekst i nic nie wyłapałam :) Dzięki za zwrócenie uwagi!
UsuńNic nie mówię, nic :DDD Wszystko niedługo się wyjaśni!
Napiszę Ci to samo, co napisałam na gg. Według mnie to, że Bill dał jej swój numer ma pokazywać, że jest takim samym człowiekiem, jak my wszyscy, dla którego poznawanie nowych (i ciekawych osób) jest czymś naturalnym :) To że jest Gwiazdą nie obliguje go, by stwarzać dziwne granice i unikać spotkań towarzyskich, no!
OdpowiedzUsuńPodobało mi się i z niecierpliwością czekam na rozwinięcie akcji.
P.
P, genau, exactly, dokładnie :) Nie mam nic więcej do dodania!
UsuńI tak oto słodki Pumba stał się jednym z bohaterów opowiadania :D Zapewne jego właściciel jeszcze będzie mu dziękował za te jego spoufalanie się z obcymi ;> Do prawdy, genialny sposób na wyrywanie dziewczyn xd Choć jak widać po tym rozdziale, pan Kaulitz jedna już ma ^^ Czyli może być trochę komplikacji. No cóż, zobaczymy do czego doprowadzi ta jego nowa znajomość. Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńKa, oj będzie dziękował, będzie :D I już nigdy nie będzie marudził, że taki mały pies, a tyle je xDDD Co do komplikacji, mam pewien pomysł, ale to ściśle tajne :)
UsuńPozdrawiam również :-*
Dlaczego ja nie napisałam komentarza? O.o
OdpowiedzUsuńW każdym razie mi się podoba. Lekko się czyta. Mnie wciągneło i to bardzo także masz już stałą czytelniczkę.
Nic nie mówię, czekam na dwójkę.
Weny życzę :*
Pozdrawiam, Rosemary.
Rosemary, witaj na pokładzie! :)
UsuńBardzo mi miło, że pierwszy odcinek przypadł Ci do gustu!
No więc tak,
OdpowiedzUsuńpomysł sam w sobie jest jak najbardziej spoko ! :) Serio . Pumbi przyczyną takiego spotkania.... świetne :)
Zapraszam do mnie
http://we-found-us.blogspot.com/
Rosalie, dziękuję! Każdy powód dobry, by spotkać Billa Kaulitza :DDDD
UsuńW wolnej chwili zajrzę do Ciebie!
Podoba mi się Twój styl, masz bardzo lekkie pióro i to się czuje ;) Co do pierwszego rozdziału, świetny. Uroczy i pełen radości ;) Spotkać Billa Kaulitza w berlińskim parku to nie lada wyczyn. Nie wspominając już o Pumbie, który - no cóż - jest dużo sławniejszy niż jego pan ;D
OdpowiedzUsuńKocham tego psa, no naprawdę, mimo, że jestem wierna starszemu Kaulitzowi i powinnam być Scottiemu :D
W każdym bądź razie zaczyna się ciekawie i intrygująco, dlatego będę wpadać częściej!
A gdyby kiedyś Ci się nudziło, zajrzyj do mnie http://the-last-chance-story.blogspot.com
Nie jest jakoś rewelacyjnie, ale podobno da się czytać xd
Pozdrawiam i weny! :)
PeEs. Dodałam Cię do swoich linków ;)
UsuńLiza, dziękuję! :) To moje pierwsze wieloodcinkowe opowiadanie po kilku latach przerwy i takie słowa naprawdę bardzo cieszą!
UsuńW sumie teraz, kiedy fani potrafią się zachować wobec nich normalnie, to może się zdarzyć w prawdziwym życiu xD Ach, Pumba, kocham tego psa miłością wielką :DDDD
Na pewno do Ciebie zajrzę!
Buźka! :-*
A tak wpadłam sobie zajrzeć od Twojej twórczości i porwałaś mnie. Dosłownie. Już jestem z tą historią.
OdpowiedzUsuńSpotkanie się z taką osobą jak Bill i to na spacerze musi być niesamowitym uczuciem. Co jednak nie zmianie tego, iż można się zachować jak człowiek. Maria to pokazała, ja sama miałabym problem z trzymaniem swoich uczuć i myśli na wodzy. Dodatkowo Pumba, którego wprost wielbię. Ciekawie się zaczyna, Kaulitz podał jej numer, to już jest coś. Tak, ale intrugujesz mnie postacią dziewczyny Billa.
To powinno się nazywać "podryw na Pumbę" (choć podrywem właściwie nie było). I dodatkowo powinno być opatentowane ;) Super się zaczyna i tak po prostu zwyczajnie, że chce się wiedzieć, co z tego wszystkiego wyniknie... Przede mną jeszcze kilka rozdziałów. Lecę czytać. :)
OdpowiedzUsuń