Cześć, witajcie! :)
Z tego miejsca chciałam podziękować za tak duży odzew pod pierwszym odcinkiem. Liczyłam na dwa, góra trzy komentarze, a tu proszę, pojawiło się ich dziesięć. Dziękuję! To niesamowite.
Cieszę się również, że większości spodobał się pomysł na opowiadanie i cóż, zapraszam na drugi rozdział! Mam nadzieję, że odzew będzie równie imponujący!
M.
_______________________________________________________________
Pierwsze wiosenne noce, w przeciwieństwie do dni, były chłodne. Berlin powoli zasypiał, a on sam najchętniej wtuliłby się w ciepłą kołdrę, zajmując całe dwuosobowe łóżko. Nie chciał tam jednak wracać ze względu na Maddie. Już od dłuższego czasu w ich związku coś się psuło. Każda kłótnia prowadziła do kolejnej, po której nie odzywali się do siebie przez kilka dni. Koło się zataczało, a on nie miał bladego pojęcia, jak temu zaradzić.
Westchnął cicho, otwierając kuchenne okno na oścież. Fala zimnego powietrza uderzyła w jego prawie nagie ciało. Objął się rękoma, przeskakując z nogi na nogę. Podziwiał panoramę miasta, kiedy podłoga w przedpokoju lekko zaskrzypiała pod czyimś ciężarem. Zamknął okno i odwrócił się przodem do dziewczyny. Jej kasztanowe włosy związane były w niedbały warkocz, a kusa koszulka nocna więcej odkrywała niż zakrywała. Duże, zielone oczy wpatrywały się w niego. Speszony, spojrzał na swoje stopy.
- Z mamą jest już lepiej… Wyniki
są zadowalające. – Jej cichutki głos przerwał grobową ciszę. Podeszła bliżej,
narzucając na jego zmarznięte ramiona ciepłą bluzę. Uśmiechnął się lekko, ale czuł,
że to wszystko zbliża się ku końcowi. Jego fascynacja jej osobą powoli
odchodziła w zapomnienie. Już sam nie wiedział czy to, co ich łączyło to
miłość, a może tylko głupie zauroczenie. Maddie była piękną kobietą, ambitną i
uroczą. Kiedy tylko pierwszy raz ją zobaczył, wiedział, że nie będzie mu
obojętna. Do teraz...
- Cieszę się. Mam nadzieję, że ją
ode mnie pozdrowiłaś? – Spojrzał na jej twarz, która nie wyrażała żadnych emocji.
Aż za dobrze znał tę mimikę. Maddie odpowiedziała na jego pytanie skinieniem, a
swoją drobną dłoń ułożyła na jego policzku. Przejechała nią po kilkudniowym
zaroście, a chwilę potem odgarnęła niesforny kosmyk blond włosów i założyła je
za ucho chłopaka. Czuł jej oddech na skórze. Była za blisko. Zdecydowanie zbyt
blisko. W kontaktach damsko-męskich zawsze dominował, ale teraz, najzwyczajniej
w świecie, czuł się zażenowany. Odsunął się na bezpieczną odległość, a
dziewczyna westchnęła.
- Znów coś zepsułam? – Zaczęła
niepewnie, nie patrząc w jego kierunku. Przebierała niespokojnie stopami –
Dobrze wiesz, że jesteś trudnym człowiekiem, a wcale nic mi nie ułatwiasz…
Bill, powiedz mi, czy ty mnie jeszcze kochasz? – Podniosła na niego swoje
zielone, zapłakane spojrzenie. Czuła się bezsilna, bo ilekroć próbowała o niego
walczyć, on nie pozwalał się do siebie zbliżyć. Paradoks.
Jej łzy były dla niego najgorszą
porażką, a słowa, które przed chwilą wypowiedziała, kłębiły się w jego głowie.
Co miał jej odpowiedzieć? Podszedł bliżej, wyciągając w jej kierunku ręce.
Dziewczyna wtuliła się w drobne ciało, a jego dłonie automatycznie zaczęły
gładzić ją po głowie. Swoim kojącym głosem próbował ją uspokoić, choć to nie
było łatwe. Trwali tak kilka minut. Po chwili dziewczyna odsunęła się od niego,
kierując swoje kroki do sypialni.
- Dobranoc, Bill. Jestem
zmęczona, a jutro czeka nas poważna rozmowa. – Zniknęła za drzwiami ich
wspólnej, jeszcze, sypialni.
Syknął pod nosem, kiedy po omacku przemierzał
korytarz i uderzył się w kant szafki. Złośliwość rzeczy martwych! Wszedł na
lekko oświetlony taras i odpalił papierosa. Zawsze dużo palił, ale w sytuacjach
krytycznych zdarzało mu się wpadać w papierosowy trans i wypalać kilka
trujących rurek z rzędu. Zaciągnął się mocno, po czym wypuścił powietrze ze
świstem. Gdyby tylko Maddie tu była… Pewnie nie pozwoliłaby mu tyle palić.
Zawsze powtarzała, że nie chce całować się z popielniczką. Uśmiechnął się
szeroko, przymykając oczy. Oparł się o balustradę, by zaczerpnąć świeżego
powietrza. Zgasił niedopałek, rzucając go gdzieś w otchłań nocy. Przeczesał
blond włosy ręką, a swoje kroki skierował do salonu, gdzie miał spędzić tę noc,
a może i kilka następnych? Wizja spania na niewygodnej kanapie wcale mu się nie
uśmiechała, ale musiał wszystko przemyśleć i poukładać sobie w głowie kilka
spraw.
*
Siedziała na kuchennym blacie, a
jej jasne włosy idealnie kontrastowały z czarną koszulką i ciemnymi dżinsami.
Machała wesoło nogami i swoim zachowaniem wcale nie przypominała dorosłej już
kobiety. Zaraz naprzeciwko niej, na cholernie niewygodnym krześle, siedziała
kolejna jasnowłosa postać. Przyglądała się jej z zaciekawieniem, co jakiś czas
upijając łyk domowej Pumpkin Spice Latte.
- Ty na serio spotkałaś Billa
Kaulitza? Tego Kaulitza? – Spojrzała
na nią, dobitnie akcentując nazwisko Muzyka. Maria zaśmiała się lekko,
potwierdzając. – I nie masz zamiaru do niego napisać? – Drążyła temat. Ciekawość
to jej drugie imię.
- Olivia, daj spokój… On już
pewnie zapomniał, że dał mi swój numer. – Upiła łyk gorącej, malinowej herbaty –
Poza tym, nie wiem nawet czy jest prawdziwy. – Odstawiła na blat kubek ze swoim
imieniem, a Olivia tylko zmarszczyła czoło.
- Mam to sprawdzić? – Maria
odruchowo chwyciła za swój telefon, spoglądając na wyświetlacz. Jej mina wyrażała
mniej więcej coś na kształt ,,tylko się waż!”
– Och, no daj spokój! – Zawtórowała radośnie, parodiując przyjaciółkę sprzed
kilku chwil.
- Nie ma mowy! – Zsunęła się
zwinnie z blatu i ukryła telefon w kieszeni, całkowicie zapominając o kawałku
papieru, który leżał na komodzie.
Po chwili usłyszała przeciągły dźwięk
połączenia wychodzącego, a w mieszkaniu rozległ się męski głos.
- Bill Kaulitz, słucham? – Spanikowana spojrzała na roześmianą
Olivię, której usta wykrzywiały się w triumfalnym uśmiechu. Chwilę potem
dziewczyna rozłączyła się. Była taką osobą, która dążyła do celu po trupach. To
w niej ceniła, bo właśnie tej zaborczości Marii brakowało.
- Wariatka… - Skwitowała ją
cichym westchnieniem i choć wyglądała na niezadowoloną, w głębi duszy cieszyła
się, że numer okazał się być prawdziwym numerem Wokalisty. Nie wiedziała
jeszcze, czy skorzysta z niego, ale i tak wewnętrzna siła podpowiadała jej, że
dobrze zrobiła, zapisując numer w pamięci telefonu.
- Stawiasz mi piwo! – Wesoły głos
Liv wyrwał ją z rozmyśleń. Dziewczyna stała oparta o framugę drzwi wyjściowych
i poprawiała opadającą na oczy grzywkę. – Lecę już, widzimy się jutro! Ach,
zapomniałabym! Napisz do niego… Co ci szkodzi, hm?
Kto jak to, ale Olivia Kastner zawsze
szła na żywioł, nie zważając na konsekwencje swoich wyborów. Pewnie gdyby to
ona spotkała gwiazdę takiego formatu, jaką niewątpliwie był młodszy z braci
Kaulitz, nie wahałaby się ani sekundy i
napisała do niego. Ale właśnie tej odwagi, którą emanowała Olivia jej
brakowało. Mari była spokojną i ułożoną osobą, a Livia nadrabiała swoją
żywiołowością i poczuciem humoru. To, w jak idealny sposób się uzupełniały,
doskonale tłumaczy ich wieloletnią przyjaźń i niekończącą się chęć przebywania
w swoim towarzystwie.
I trzeba być wielkim przyjacielem i mocnym przyjacielem, żeby przyjść i
przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny.
Odłożyć swoje ważne sprawy i całe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za
rękę. - Anna Frankowska.
No, ten odcinek mi się podoba jeszcze bardziej niż poprzedni ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :*
http://we-found-us.blogspot.com/
Rosalie, cieszę się bardzo! :-)))))
UsuńOoo super odcinek, stawiam ze jednak Bill i ta Maddie sie rozstaną, koleżanka Marie trochę przypomina mnie hahaha :) Nie ma błędów za co wielki plus. Czekam na nexta Caroline
OdpowiedzUsuńCarolina, kolejne rozdziały wyjaśnią, co wydarzy się między Mad i Billem, więcej nie zdradzę :D A Maria... Cóż, nadałam jej kilka swoich cech i miło mi, że utożsamiasz się z nią :)
UsuńCiekawie napisany odcinek :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi troszkę Mad ;c Czeka ją i Billa pooważna rozmowa xd
Podoba mi się postać Liv :) Przypomina mi troszkę moją przyjaciółkę. Obie są tak samo pokręcone i pewne siebie. Ja natomiast jestem jak Marie ;)
Noo cóż...czekam na kolejny odcinek, który z całą pewnością będzie jeszcze lepszy niż ten i poprzedni XD Piszesz z odcinka na odcinek coraz lepiej, więc dlatego mam takie podejrzenie :D
Pozdrawiam i Zapraszam do siebie:
http://xxxandziaaxxx.blogspot.com/
Andzia, tylko jeszcze nie wiem, czy ta rozmowa znajdzie się w odcinku jako scena, czy może w jakiś inny sposób ją przedstawię, ale na pewno się pojawi :D Liv i Mari wzorowane są na prawdziwych osobach, może stąd te skojarzenia :)
UsuńI bardzo mi miło, że podoba Ci się mój styl! Po przerwie trudno się wraca, ale widzę, że to się opłaca :)
Coś krótki ten rozdział, ale bardzo przyjemnie się czytało. No i dowiedzieliśmy się, że Bill stracił zafascynowanie swoja dziewczyna... Może to dlatego, że zafascynował się już kimś innym? ;p Hmm, to w sumie smutne, że jego uczucia się tak wypaliły. Cóż... Może ludzki los już na tym polega, by nie powierzać swojego serca jednej osobie na całe życie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny :)
Ka, długie odcinki nie są dla mnie :) Wolę publikować krótsze rozdziały, a częściej. W tych czasach to dość poważny problem, że uczucia nie są stałe i nie próbuje się ratować związków, tylko się je kończy, ale w końcu przychodzi taki czas, by się ustatkować i ułożyć z kimś życie na poważnie... :)
UsuńTeż twierdze, że trochę krótki ;p. Ale przynajmniej miło się czyta ;).
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział ;D.
Bill i Maria- już ich lubię ;)). Mam nadzieję, że stworzysz z nich piękna parę. Czekaj, wróć. Jeszcze za wcześnie o tym myśleć, ale ja jak zawsze biegnę już ze wszystkim do przodu.
Mimo, że Maddi pojawiła się oficjalnie w tym rozdziale dopiero i w sumie nie przedstawiłaś jej zbytnio to jednak jest mi jej szkoda. Nieodwzajemniona miłość jest cholernie bolesna i straszna...
Pozdrawiam i weny życzę na dłuższe rozdziały! ;)
Convulette, Maddie jeszcze się pojawi, spokojnie :) Też jej współczuję, bo jednak nieodwzajemniona miłość jest gorsza niż samotność... I wiesz co? Dobrze kombinujesz :DDD
UsuńTakie przyjaciółki kocham najbardziej na świecie! :D Szkoda, że między Billem i Mad zaczęło się psuć już na samym początku tej historii, ale może to dobry znak dla Marie? :)
OdpowiedzUsuńPolubiłam Liv i poproszę szybko nowy rozdział! :D
PeEs. Liza zmieniła się w Ellę już raczej na stałe :)
Ella, ja też, ja też! :DDD Zawsze coś się dzieje z tak szalonymi osobami!
UsuńA co do związku M&B - znak może i dobry, kwestią jest, czy Mari to wykorzysta...
Uwielbiam ten końcowy cytat, jest taki prawdziwy!
OdpowiedzUsuńKrótko, zbyt krótko! I żal mi Maddie. Naprawdę. Billu, ty niedobry facecie! Jak możesz?
Czekam na więcej. Chcę więcej. Najlepiej jutro (a raczej dziś O.o)
P.
P, ♥♥♥!
UsuńNic nie obiecuję, ale może kolejne rozdziały będą chociaż trochę dłuższe, ale nie wiem, nie wiem :) Och, chcieć sobie możesz! Teraz muszę skupić się na kilku ważnych scenach i nie wiem, kiedy next :D
Straszny ze mnie leń jeśli o komentarze chodzi ale bardzo mi sie podoba, przyjemnie się czyta i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńAlex, dziękuję za miłe słowa! :-*
UsuńCoraz bardziej mnie wciągasz w tą opowieść.
OdpowiedzUsuńPrzykre jest to, że tak szybko jesteśmy w stanie zapomnieć i porzucić tak bliską nam osobę. Ludzie nie są przyzwyczajeni do życia z tą samą osobą, dlatego nigdy nie wiążemy się z kimś "na zawsze". My wprost jesteśmy zaprojektowani do zmieniania towarzystwa, do przebywania w zróżnicowanym towarzystwie. Dlatego tak bardzo rozumiem Billa, musi odsapnąć i poukładać sobie wszystko w głowie, nim zacznie porządnie działać. A Maria jest przynajmniej opanowana i potrafi racjonalnie myśleć. Sama nie przypuszczałabym nawet, że taka postać jak Bill mógłby osobę spotkaną na spacerze jeszcze pamiętać. Nigdy bym nie zadzwoniła na ten numer, ale przyjaciółka Marii jak najbardziej to zrobiła. I właśnie za to ją polubiłam.