Dzień dobry w ten ponury dzień!
Nie miałam dzisiaj publikować odcinka, ale z racji tego, że dopadła mnie wena twórcza, mam dla Was mały prezent :D Ot, w ramach podziękowania za te miłe komentarze!
Poza tym, korzystam z dobrodziejstwa, jakim jest Internet, bo od kilku dni mam z nim ciągły problem. No nic, więcej nie marudzę i zapraszam na trzeci rozdział! :-)
M.
_______________________________________________________________
Rzadko bywał w rodzinnym domu, zdecydowanie za rzadko. Tłumaczył to sobie swoją pracą, ale nie oszukujmy się, po prostu nie chciał przebywać w jednym pomieszczeniu z facetem, z którym związała się jego mama. Choć od śmierci ojca minęło już kilka lat, nie mógł pogodzić się z tym faktem. Sam nie wiedział dlaczego tak bardzo za nim nie przepadał, bo to on przywrócił uśmiech na twarzy Simone. Mimowolnie uśmiechnął się i postanowił, że jeszcze w tym tygodniu zrobi jej niespodziankę. Czas na pojednanie – przeszło mu przez myśl.
Po skończonej piątkowej sesji prób
wpadł jak burza do swojego mieszkania. Rzucił w kąt skórzaną torbę i ruszył do
szafy, wyjmując z niej coś, w co mógłby spakować kilka rzeczy. Wybrał ubrania,
które chciał ze sobą zabrać i niedbale je spakował. Z łazienki wziął podręczną
kosmetyczkę, a następnie kluczyki od auta i portfel. Rozejrzał się, by upewnić
się, że niczego nie zapomniał. Na szybko znalazł jeszcze kawałek papieru i
nabazgrał kilka słów, wychodząc z mieszkania.
Pojechałem do Magdeburga… Odezwę się niedługo. Bill
Droga do domu minęła mu bez
żadnych ekscesów, no może oprócz zablokowanego przez korki miasta, ale to go
nie zdziwiło. Było po piętnastej, a Berlin dopiero zaczynał tętnić życiem.
Zaparkował pod jednym z najskromniejszych domów i uśmiechnął się, widząc, jak
ich psiak rusza w jego kierunku, merdając szczęśliwie ogonem. Kochał psy,
zdecydowanie, a Pumbę traktował jak największy skarb. Wszedł na posesję z
wielkim uśmiechem, kiedy dostrzegł rodzicielkę idącą w jego kierunku.
- Bill, synku! – Zawołała
radośnie, a on przytulił ją mocno. Kobieta poczochrała jedynie burzę jego blond
włosów, mocniej wtulając się w ciepłe ciało. Nie często zdarzało się, że Bill
ją odwiedzał. Ciągle nie mógł pogodzić się z jej decyzją, ale jest dorosły i
powinien chyba wiedzieć, że życie pisze niespodziewane scenariusze. No właśnie,
powinien…
- Związek z Gordonem bardzo ci
służy. – Uśmiechnął się szeroko, a Simone spojrzała na niego wzrokiem pod
tytułem ,,co dzisiaj brałeś?”. Wybuchł gromkim śmiechem, a kobieta przyglądała
mu się z zaciekawieniem.
- Dobrze się czujesz? – Zapytała
i przyłożyła swoją ciepłą dłoń do jego czoła. Bill tylko pokiwał głową, a
uśmiech nie schodził z jego ust. Simone dosyć wycierpiała przez jego
ignorancję, a przecież Gordon nie zrobił mu nic złego… Sprawił tylko, że w
matczynym sercu na nowo pojawiła się wiosna, ustępując męczącej i depresyjnej
aurze. Raz jeszcze mocno ją przytulił, po czym oboje weszli do niewielkiego
domku na obrzeżach miasta.
*
Magdeburg z pewnością nie należał do najpiękniejszych miejsc na świecie, ale uwielbiała tu przebywać. Często w
wolne weekendy wsiadała w pociąg, by choć na chwilę pooddychać tym czystszym
powietrzem. Pospacerować ulicami starego miasta i nacieszyć oko wszędobylską
zielenią. To miejsce ją inspirowało i pozytywnie wpływało na jej samopoczucie.
Tak samo było teraz, kiedy przemierzała tak znane sobie ulice ze słuchawkami w
uszach. Zostawiła swoje mieszkanie i pupila pod opieką Olivii, by samej
odetchnąć od codzienności i w ciszy pouczyć się do kolejnego egzaminu.
Lekki, wiosenny wiaterek rozwiewał
jej niedbale spięte włosy, a słońce nieśmiało zaglądało zza chmur, by ogrzać
spacerowiczów. Przysiadła na jednej z ławek, a widok jaki serwowała jej matka
natura, zapierał oddech. Wszystko było tak piękne i zielone, a na widok
rozkwitających pąków drzew uśmiechała się szeroko. Zapatrzyła się w jeden punkt
gdzieś na horyzoncie, całkowicie wyłączając się na otaczający świat. Minęło
kilka minut, a może sekund, kiedy czyjaś ozdobiona świecidełkami dłoń wyrwała
ją z letargu. Spojrzała w lewo, a obok niej, na tej samej ławce, siedział nie
kto inny jak Bill Kaulitz. Miał na sobie szare, dopasowane dżinsy, białą
koszulę i wiosenny trencz. Jego włosy gładko ułożone były niezłą odmianą po
artystycznym nieładzie, z którym spotkała go kilka dni temu. I pachniał tak
świeżo…
- Cześć, Maria! – Klasnął w
dłonie, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Co za zbieg
okoliczności!
- Przez… znaczy przypadek. –
Odwzajemniła jego gest, mocno zaciągając się powietrzem zmąconym jego zapachem
i zapachem czekoladowych Black Devili.
Przez chwilę wpatrywali się w
siebie w ciszy.
- Nie napisałaś… – Odezwał się po kilku minutach, całą swoją
uwagę skupiając na jej pełnych wargach.
- Miałam dużo zajęć. Wiesz, praca
i studia. – Pokiwał głową, bo sam nie miał ostatnio za wiele czasu. I tak cudem
wybłagał o kilka dni wolnego.
- Co studiujesz? – Wypalił, ale
nie mógł nic na to poradzić, że był ciekawski. – Oczywiście, jeśli chcesz się
tym ze mną podzielić. – Zreflektował się, wpatrując w jej niebieskie oczy.
- To żadna tajemnica, studiuję
kosmetologię. – Czuła na sobie jego palące spojrzenie, ale podobało jej się to.
Fakt, tak śmiałe zachowanie płci przeciwnej zawsze trochę ją peszyło, ale Bill
miał coś w sobie, czego nie mieli inni mężczyźni. Był dobrym słuchaczem.
- Ciekawy kierunek! W zasadzie
jestem winien ci kawę, więc może dasz się teraz gdzieś wyciągnąć? Tutaj
niedaleko jest świetna kawiarenka. – Wstał, poprawiając delikatne zagniecenia w
beżowym płaszczu.
- Jasne, prowadź.
*
Po dziesięciu minutach spaceru
dość wolnym tempem znaleźli się pod Kaffeehaus Köhler. Bill, jak na prawdziwego
dżentelmena przystało, otworzył frontowe drzwi przed Marią, uśmiechając się
szeroko. Uśmiech to jego domena, cecha charakterystyczna, którą najlepiej zapamiętała z ich pierwszego spotkania.
Swoje kroki skierowali do jednego ze stolików przy oknie, z którego rozciągał się widok na przepiękną część miasta.
Swoje kroki skierowali do jednego ze stolików przy oknie, z którego rozciągał się widok na przepiękną część miasta.
Siedzieli w ciszy, co jakiś czas
obserwując się uważnie. Bill bawił się swoim telefonem, a Maria stukała
paznokciami pokrytymi czerwonym lakierem o blat stolika, podziwiając wystrój
wnętrza. Kawiarenka prezentowała się bardzo ładnie. Jasne ściany idealnie
współgrały z ciemnymi, hebanowymi meblami, a cicha muzyka puszczona w tle
dodawała temu miejscu swoistego uroku i domowej atmosfery. Grobową ciszę między
dwoma spiętymi osobami przerwał kelner, wręczając im karty dań oprawione w
jasną skórkę.
- Dziękuję. – Blondyn posłał
kelnerowi jeden ze swoich firmowych uśmiechów, a policzki młodego chłopaka
pokryły się szkarłatem. Szybko odwrócił wzrok, oddalając się na bezpieczną
odległość. Obserwująca tą scenę Maria uniosła wysoko brwi. – No co? – Zwrócił
się do niej, zwilżając lubieżnie wargi.
- Nie wiedziałam, że tak działasz
na mężczyzn. – Przyznała i poczuła dziwne uczucie… zazdrości? Nie, to nie mogła być zazdrość. Znali się raptem kilka dni, a zdążyła go już polubić.
Kolejną kwestią było to, że cholernie jej się podobał. Jego styl, ekspresja…
Pociągał ją, ale na razie byli tylko znajomymi, a ona mając swoje zasady i nie
mogąc ich złamać, odsuwała od siebie te niegrzeczne myśli najdalej jak mogła.
- Sam dopiero oswajam się z
myślą, że mogę podobać się facetom. – Rzucił niby od niechcenia, a jego policzki
przybrały kolor soczystej maliny. – A ty nigdy nie doświadczyłaś tego uczucia,
że podobasz się kobietom? – Spojrzał na nią badawczym wzrokiem, a role się
odwróciły i to ona przypominała dorodnego buraka.
- Miałam taki mały epizod z
kobietą… ale to stare dzieje. – Kąciki jej ust powędrowały do góry, a dopiero po
chwili zdała sobie sprawę, że wyjawiła mu sekret, o którym nawet Olivia nie
miała pojęcia. Podniosła swój wzrok na Kaulitza, a jej niebieskie tęczówki
świdrowały go na wskroś.
- No, no! Nie podejrzewałbym cię
o to. – Zaśmiał się, przygryzając wargę w tak seksowny sposób, że na chwilę
zapomniała jak się oddycha. Coraz bardziej ją podniecał.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz. –
Odgryzła mu się, pokazując język ozdobiony srebrną kuleczką. Przejechała nim po
muśniętych jedynie balsamem ustach.
- Przebywanie z tak piękną
kobietą w jednym pomieszczeniu, przy jednym stoliku powinno być zakazane. –
Parsknął śmiechem, a ludzie siedzący nieopodal ich stolika, spojrzeli w ich
kierunku z wyraźnym zainteresowaniem. – Skupmy się! Mam ochotę na karmelowe
latte i sernik wiedeński, a ty?
- Hm… potrójne espresso i tarte z
jagodami. – Bill gestem dłoni przywołał kelnera, który zanotował ich zamówienie
i zniknął gdzieś za filarem dla pracowników.
Przez kolejne kilka minut
siedzieli w ciszy. Blondyn co jakiś czas posyłał jej swoje spojrzenie, a ona
odwzajemniała to szerokim uśmiechem. W jego myślach znów pojawiła się Madeleine
i to, jak różna była od towarzyszącej mu Marii. Różniły się praktycznie
wszystkim. Kolorem włosów, kolorem oczu, wzrostem i charakterem. Maddie była
bardziej zaborcza i uparta, a z tego, co wywnioskował Maria to raczej dość
spokojna i rozsądna dziewczyna. I choć podobnie jak blondynka, często kierował
się zdrowym rozsądkiem, tak teraz czuł się jak gówniarz, który pierwszy raz w
życiu ma dziewczynę. Jego trzeźwe myślenie wyparte zostało przez zauroczenie,
bo jak inaczej można nazwać to, że odkąd ją poznał, trzy-czwarte jego myśli
dotyczy właśnie Marii? Jej pełnych warg, długich blond włosów, tego niewinnego
spojrzenia. Nie zauważył nawet, kiedy kelner przyniósł ich zamówienie. Tępym
wzrokiem wpatrywał się w swoje dłonie, a z letargu wyrwały go słowa dziewczyny.
- … pociąg do Berlina. – Spojrzał
na nią i zamrugał nerwowo.
- Wybacz, zamyśliłem się…
Mogłabyś powtórzyć?
Maria spojrzała na niego spod
kurtyny długich rzęs, a kosmyki jej jasnych włosów zalotnie opadły na twarz.
- Mówiłam, że powinnam się
niedługo zbierać, jeśli chcę zdążyć na pociąg do domu. – Bill spojrzał na nią
wzrokiem pod tytułem ,,już?”, a w jego głowie zaświtał genialny pomysł.
- Odwiozę cię. – Rzucił głosem nie
cierpiącym sprzeciwu i uśmiechnął się szeroko. – Mama na pewno zrozumie, że
musiałem… jestem dżentelmenem i nie pozwolę tułać ci się samej. W dodatku
wieczorem.
- Dziękuję, ale nie musisz…
- Koniec, kropka! To postanowione. – Uniósł wysoko brwi, ciesząc się, że może jej pomóc. Z kieszeni wyjął portfel,
a z niego banknot o wysokim nominale i wsunął go pod podstawek filiżanki. –
Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci za siebie płacić? – Pokręcił z
niedowierzaniem głową. Machnął kelnerowi, że wychodzą i podobnie jak przy
wejściu, otworzył przed Marią drzwi.
- Nie wiem jak ja ci się
odwdzięczę. – Złapała go pod rękę, przykuwając tym samym ciekawskie spojrzenia
gapiów. Zarówno ona, jak i główny zainteresowany wymienili porozumiewawcze
spojrzenie, kierując swoje kroki w kierunku strzeżonego parkingu, gdzie Bill
zaparkował swój wóz.
I czuła jego zapach. Tak seksowny. Tak ciężki. Tak ostry. I podziwiała jego skupioną minę, kiedy prowadził, zaciskając dłonie na kierownicy. I czuła, że ten wieczór nie skończy się zwykłym ,,cześć"...
Jestem pierwsza? Ale zaszczyt mnie kopnął, no nie xD
OdpowiedzUsuńBill i Maria zakochana para, lalalala, czy jakoś tak xD Nieważne. Czuję tę miłość unoszącą się w powietrzu. Bill pewnie opisałby to: #loveisintheair (wiem, mam fioła na punkcie jego hasztagów, a po #aaaaaaaahhhhhhh umarłam xD)
Krótko, choć dłużej niż przy dwójce i jedynce. I jestem ciekawa, co wydarzy się później, hmmm....
P.
P, moje słoneczko, witaj :D
UsuńTak, Billowe hasztagi miażdżą system, zresztą jak on sam. Do moich ulubionych dodaję też #tomsperfectevening xDDD
To czekaj grzecznie na czwórkę, tam znajdziesz rozwiązanie swojej ciekawości!
Ja nie będę się tu rozpisywać...
OdpowiedzUsuńPowiem ci tylko jedno: Pisz szybciej i więcej! xD
Normalnie to dopiero początek historii i spotkali się raptem dwa razy przez przypadek, a ja już uwielbiam tą historię :D
Bill taki dżentelmen, taki szarmancki *-*. Taki mi się podoba. Taki jest właśnie pociągający xD
I zgadzam się z myślami Marii- na zwykłym ''cześć'' się nie skończy. Bynajmniej mam taką nadzieję ;).
Pozdrawiam :*
Convulette, jej, dziękuję! To bardzo, bardzo miłe! :))))
UsuńJa też uwielbiam Billa w tej wersji i mam nadzieję, że takim dżentelmenem jest w prawdziwym życiu xD Jego dziewczyna (lub chłopak, bo w sumie nic nie wiadomo xD) mają naprawdę farta!
Mogę zdradzić, że nie skończy, ale reszty dowiesz się w czwóreczce!
Nie masz za co dziękować Martie ;). Cała przyjemność po mojej stronie. W sumie racja, kto wie może Bill ma chłopaka xDD.
UsuńNo to pięknie! Nie skończy się na zwykłym ''cześć'' i to mi się podoba! :D
Czekam niecierpliwie moja droga więc szybko pisz <3. (nie żebym cię ponaglała no ale sama wiesz no...!) :))
Ujawniłby się, a nie :D Takie spekulacje jeszcze bardziej tylko podsycają ciekawość fanów, prawda? :)
UsuńMam nadzieję, że rozstrzygnięcie sceny z auta Cię zadowoli! Czwóreczkę powoli kończy i po weekendzie powinna się pojawić :))) <3
Bill taki stanowczy i wgl. Poza tym to już któreś opowiadanie, gdzie Bill lubi sernik xD serio, chyba zacznę wierzyć ,że to prawda! :)
OdpowiedzUsuńSylwia, naprawdę? Nawet nie wiedziałam xD Może coś w tym jest! Wyobraziłam sobie Billa kupującego serniczek, lalala xD
UsuńCudowne! Szkoda tylko,że nie dłuższe,bo za szybko się czyta. Kurde ,jak mogłaś skończyć w takim momencie xD Uwielbiam Billa <3
OdpowiedzUsuńNie moge już się doczekać kolejnego odcinka :>
http://wyimaginowanaaa.blogspot.com/
Mój blog,jak masz ochotę to zapraszam :)
Wyimaginowana, dziękuję! <3 Lubię kończyć w takich momentach i to pewnie nie pierwszy raz, hahaha xD Wiem, jestem złą kobietą, ale co tam :D Buduję napięcie!
UsuńJeeeeeeeja! Zrobiło się gorąco pod sam koniec o.O Fajnie, że Bill odwiedził mamę, ale jeszcze fajniej, że wpadł na Marie :D Ogółem - nie dopatrzyłam się żadnych błędów, więc jestem z Ciebie dumna :D No i... Kaulitz jednak potrafi podniecać samym spojrzeniem.
OdpowiedzUsuńUgh, gorąco. Idę się przewietrzyć :D
Buziaki <3
Ella, gorąco? xD Gorąco będzie w czwórce! Mówię ci xD Przygotuj sobie wiatrak i chłodnego drinka!
UsuńSuper, że nic mi nie umknęło! Fajnie mieć tak bystre czytelniczki! No i tak, Kaulitz to doskonale potrafi xDDD
Boże, przez cały czas z mojej twarzy nie schodzi ten szeroki i głupkowaty uśmiech, który przywdziewam czasami w takie noce, jak tak.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie, coraz bardziej mnie wciąga. A ja jestem bliżej, by być już na bieżąco i czekać z zapartym tchem na ciąg dalszy znajomości Marii i Billa. Po raz kolejny zrobiłam się głodna czytając czyjeś opowiadanie, to jest dziwne, zdecydowanie tak. Uwielbiam, gdy postacie męskie są dżentelmenami, zawsze dodaje im to pikanterii i w sumkę cieszę się, że Bill taki jest. Bardzo mi to do niego pasuje i nawet jeśli w rzeczywistości jest inny to w opowiadaniach możemy go sami kreować, prawda?