wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział dwunasty

Zajęcia z chirurgii estetycznej od ósmej rano nikogo nie napawały optymizmem. Maria siedziała obok Liv i jeszcze kilku innych dziewczyn, a jej głowa opierała się na dłoni. Skrzętnie notowała wszystko, co padało z ust wykładowczyni, by mieć kompletne notatki na zbliżające się kolokwium, jednak była na tyle zmęczona, że jej powieki same opadały. Blond włosy opadły na twarz i gdyby nie szturchanie Olivii, była pewna, że przespałaby te zajęcia.

- Pssst, Mari, co jest? – Liv wbiła w przyjaciółkę ciekawskie spojrzenie, odgarniając z jej twarzy opadające kosmyki. Dopiero teraz dostrzegła ogromne worki pod oczami dziewczyny, a ta posłała jej wymuszony uśmiech. Miała ochotę wstać i wrócić do domu, by cały dzień spędzić w łóżku, pod cieplutką kołdrą.

- Jestem wykończona… i taka śpiąca! – Mruknęła niezadowolona, a na jej twarzy pojawił się wielki grymas.

- To co ty w nocy robiłaś, hm? – Olivia odłożyła długopis, co jakiś czas spoglądając w kierunku profesorki, by uniknąć z nią konfrontacji. Profesor Braun wśród młodzieży uchodziła za osobę, która nie lubiła studentów płci pięknej.

- Spędziłam noc z Kaulitzem. – Zarumieniła się na samo wspomnienie tego, do czego między nimi zaszło. Liv potrzebowała kilku sekund, by przyswoić do siebie tę informację, po czym, ni z gruszki, ni z pietruszki, wypaliła:

- CO?! – Wszystkie pary oczu zwróciły się w jej kierunku, a ona oblała się dorodnym rumieńcem. Profesor Braun stała na środku drewnianego podwyższenia dla wykładowców i z dłońmi ułożonymi na biodrach, wpatrywała się w postać Liv.

- Panno Kastner, czy ja pani przeszkadzam? – Olivia zaprzeczyła ruchem głowy, nie patrząc nawet na swoją rozmówczynię. – Proszę wstać, gdy do pani mówię! – Ton jej głosu nie znosił sprzeciwu. Blondynka wstała, posyłając przyjaciółce przepraszające spojrzenie. Czuła, że za jej nieodpowiednie zachowanie oberwie się całej grupie. – Dziękuję. Na dzisiaj to koniec zajęć. Resztę rozdziału opracujcie sami. – Odwróciła się na pięcie i już zmierzała do wyjścia, gdy z perfidnym uśmiechem dodała. – I podziękujcie pannie Kastner. Na następnych zajęciach spodziewajcie się wejściówki. Obowiązuje ten i kolejny rozdział, który mieliśmy dopiero omówić! Do zobaczenia! – Rzuciła w kierunku studentek, a usta Liv zacisnęły się w wąską linię. Koleżanki z roku rzucały jej gniewne spojrzenia i z ironią dziękowały za dodatkową pracę.

- Co za sucz! – jęknęła, opadając na krzesło. Maria w międzyczasie spakowała do torby wszystkie jej rzeczy i podała ją przyjaciółce, która uśmiechnęła się tylko głupio. – Wybacz, nie wiem, dlaczego tak zareagowałam… – Spuściła wzrok, jednak Mar poklepała ją delikatnie w ramię i razem ruszyły do wyjścia z audytorium.

- Chodźmy na kawę, wszystko ci opowiem!

*

Studencka kawiarnia nie wyróżniała się niczym szczególnym. Była ciasna, ale skromnie i przytulnie urządzona. Bladoróżowe ściany, przyozdobione plakatami różnych zespołów muzycznych, idealnie pasowały do lekko zużytych już skórzanych siedzeń i wysłużonych, drewnianych stołów, które okryte były papierowym obrusem. Na każdym stoliku stał wazon z podeschniętym już kwiatem róży, a z głośników płynęła muzyka puszczana z radiowęzła.

Liv podeszła do baru, za którym stał ich wspólny znajomy Peter i poprosiła o dwie mocne espresso. Posłała mu swój firmowy uśmiech, kokietując chłopaka, któremu nie były obojętne jej wdzięki. Nie tracąc z dziewczyną kontaktu wzrokowego, przygotował jej zamówienie i już miała płacić, kiedy Peter ubiegł ją w zamiarach i z uśmiechem szepnął:

- Dziś na mój koszt. – Zapisał coś w czarnym kajecie, co chwilę rzucają Liv spojrzenie spod kaskady długich rzęs.

- Dzięki! Nie trzeba było. – Przygryzła delikatnie wargę, czując, że Peter wręcz pożera ją wzrokiem. Zwinnym ruchem odwróciła się i wkładając w to jak najwięcej samokontroli, starała się nie wybuchnąć śmiechem. Kołysała seksownie biodrami aż do samego stolika, przy którym rozsiadła się Maria, obserwując ją z głupią miną.

- On na ciebie leci! – Szepnęła, a Livia usiadła obok, zatapiając usta w mocnej kawie. – O taaak, tego mi było trzeba! – Roześmiała się, upijając łyk brunatnej cieczy. Wyjęła z torby telefon, kładąc go na stolik. – Do kolejnych zajęć mamy sporo czasu. – Dodała z uśmiechem, a Olivia przypatrywała się jej. – Co tak patrzysz?

- Jesteś jakaś dziwna… – Blondynka spojrzała na Olivię, przypatrując się jej ze zdziwieniem. – Ten Kaulitz ma na ciebie dobry wpływ. – Mruknęła cicho, by przechodząca obok dziewczyna niczego nie usłyszała. Rudowłosa prychnęła pod nosem, siadając przy stoliku naprzeciw dziewczyn.

- Jestem szczęśliwa, Liv. To wszystko.

- Teraz tylko czekać, aż zaproponuje ci związek… Bo zaproponuje, prawda? – Livia posłała jej znaczące spojrzenie. – Możesz mu przekazać, że jak cię skrzywdzi to…

- To co? Olivia, zejdź na ziemię. My nawet nie byliśmy na oficjalnej randce… – Maria westchnęła, a wtem jej telefon zawibrował. Przejechała opuszkiem po dotykowym ekranie, odczytując wiadomość, której nadawcą był… Bill. Ciekawska Olivia zajrzała na ekranik, uśmiechając się szeroko.

- Istne szaleństwo! Mari, masz jakieś telepatyczne zdolności, o których ja nie wiem? – Pisnęła z radości, a Maria zgromiła ją wzrokiem.


Bill: Spotkajmy się dzisiaj… Przyjadę po ciebie przed szóstą…


Odpisała mu szybko, choć jej dłonie drżały, a serce biło jak oszalałe. Naprawdę poczuła się dziwnie, kiedy spostrzegła, od kogo jest wiadomość.


Ja: Mam rozumieć, że zapraszasz mnie na randkę? ;-)


Bill: Tak, zapraszam cię na randkę… To jak, pasuje ci godzina?


Ja: Tak, pasuje. Do zobaczenia, Billy…


- Mar, wszystko w porządku? Haloooo! Maria! – Podniesiony głos Livi wyrwał ją z krótkiego letargu. Wpatrywała się w jej zdziwioną minę, po czym wstała ze swojego miejsca.

- Liv, jadę do domu. Wyślesz mi mailem notatki? – Blondynka pokiwała głową, a Maria posłała jej przepraszający uśmiech.

Wybiegła z kawiarenki, kierując się prosto na przystanek autobusowy. Wsiadła do tramwaju, opierając rozgrzane z nadmiaru emocji czoło o szybkę. Jej wzrok był mętny i nieobecny, a serce prawie wyskoczyło z piersi. Niecierpliwiła się. Chciała być już w domu, by poukładać swoje myśli.

*

Weszła do mieszkania, rzucając torbę z książkami na podłogę. Zsunęła się po ścianie, a zaraz potem obok niej pojawił się wesoły Milo. Machał ogonem, a jego spojrzenie emanowało radością. Wkradł się na uda dziewczyny, trącając ją zimnym noskiem po policzku.

- Już dobrze, Milo. Już dobrze. Piesku mój kochany. – Głaskała czworonoga za uchem, a on jeszcze bardziej lgnął do jej ciała. Kochał ją bezgranicznie. Ona też kochała go na swój sposób. Dobrze pamiętała ten dzień, w którym znalazła go w lesie. Przywiązanego do drzewa, wycieńczonego. Zanosząc się łzami i przeklinając zarazem odwiązała grubą linkę z drobnej szyi psa, a ten rzucił się na nią z taką radością, że jeszcze bardziej się popłakała. Nigdy nie była obojętna na losy zwierząt i bez wahania zabrała psiaka ze sobą. Od tamtej pory byli prawie nierozłączni. Ona i jej wierny psi kumpel.

- Milo… Powiedz mi… Dlaczego ja? Dlaczego on tak na mnie działa? – Mówiła do psa, a on siedział obok i słuchał, co jakiś czas, na dźwięk swojego imienia, przekrzywiając zabawnie łepek. – Jasne, i tak mi nic nie odpowiesz… – Wzruszyła ramionami, wstając z podłogi. – Chodź, idziemy na spacer! – Chwyciła psie szelki i smycz, by zapiąć psa, a on skakał z radości, wyjąc.

Przemierzała tak znajomą i tak nudną drogę do parku, nie zwracając uwagi na otaczający ją świat. Ktoś do niej machał, a ktoś inny wołał, ale nawet nie skojarzyła, kto to był. Jej myśli wciąż krążyły wokół Billa i jego zaproszenia. Całowali się, uprawiali seks, ale nie sądziła, że Kaulitz zechce zaprosić ją na randkę. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że z jej strony to coś poważnego… Zaangażowała się w coś, czego oficjalnie nie było. Bo nie było ich.

Kilka słonych kropel spłynęło po jej policzku. Podciągała nosem, a przechodnie mierzyli ją ciekawskim wzrokiem. Młoda kobieta z dzieckiem posłała jej współczujące spojrzenie, a starszy mężczyzna prychnął pod nosem, mówiąc coś o współczesnej młodzieży. Nie zważała na to. Szła przed siebie, ciągnąc za sobą psa zaintrygowanego nowymi zapachami.

Po jakimś kwadransie usiadła w tym samym miejscu, w którym wszystko się zaczęło. W miejscu, w którym pierwszy raz go spotkała. Mijał właśnie drugi miesiąc, odkąd Bill Kaulitz na dobre rozgościł się w jej życiu i za nic w świecie nie mogła go z niego wyrzucić. I choć próbowała się nie angażować, by nie zostać skrzywdzoną, los postanowił z niej zakpić.

Spuściła Milo ze smyczy, by się wybiegał, a jej myśli znów zawędrowały do osoby Wokalisty. Znali się tak krótko, a jednak rozumieli lepiej niż niejedni przyjaciele. Przymknęła powieki, wracając myślami do sytuacji sprzed tygodnia.

Siedzieli na ganku za domem Toma, a światło małej latarenki oświetlało ich twarze. Bill nucił coś pod nosem, głaszcząc ją po udzie. Jej głowa spoczywała na ramieniu chłopaka, a dłoń wplątana była w jego własną. Gdybyś ich teraz zobaczyła, na pewno pomyślałabyś, że są parą…

- Możesz mi coś obiecać? – Jej cichy głos przerwał panującą ciszę, a zmącone alkoholem spojrzenie chłopaka spoczęło na niej. Spoglądał na nią spod kaskady długich rzęs. W tym nikłym świetle wyglądała jeszcze piękniej. Tak delikatnie.

- Zależy, o co mnie poprosisz... – Mruknął obniżonym głosem, przygryzając tajemniczo wargę. Był mistrzem kokieterii i doskonale zdawał sobie sprawę, jak działał na kobiety, a konkretniej – na Marię. Za każdym razem, kiedy spoglądał na nią w ten sposób, nie mogła mu się oprzeć, ale musiała zachować silną wolę. Musiała go o to zapytać. Musiała mieć pewność.

- Bill, obiecaj mi, że cokolwiek by się nie wydarzyło, nie skrzywdzisz mnie… – Głos jej drżał, a pod powiekami zaczęły zbierać się łzy. Oczekiwała od niego deklaracji, której w gruncie rzeczy nie powinna oczekiwać. Blondyn przełknął głośno ślinę. Był wyraźnie zaskoczony, ale i szczęśliwy… Tak, zdecydowanie był. Dla niego to jasny sygnał, że jej zależy…

- Obiecuję… – Uniósł jej podbródek i musnął malinowe wargi. Złapał mocniej drżącą dłoń i ucałował wierzchnią stronę. – Już dawno to sobie obiecałem, wiesz? Nie płacz, Mari... – otarł jej łzy kciukiem i scałował mokre ślady.

Głośne szczekanie Milo natychmiast sprowadziło ją na ziemię. Otarła dłonią mokrą twarz, rozglądając się nerwowo po okolicy i lokalizując stojącą obok parę. Musiała wytężyć zapłakane spojrzenie, by dostrzec, kto postanowił wyrwać ją z letargu. Energicznie wstała z miejsca, a ostrość jej wzroku znacznie się poprawiła. Rozmazane kontury w końcu zamieniły się w konkretne postacie.

- Tom! Ria! – Starała się, by jej głos brzmiał naturalnie. Uśmiechnęła się szeroko, choć kosztowało ją to wiele wewnętrznej walki. Nigdy nie była dobra w tuszowaniu emocji.

- Coś się dzieje? – Ciemnowłosa przytuliła ją mocno, spoglądając porozumiewawczo na Toma. Ten tylko wzruszył ramionami, podchodząc bliżej i klepiąc Marię w ramię. W ten sposób chciał dodać jej otuchy.

- Nie. Jest okej. – Skłamała, jednak kobieta nie dała się tak szybko zbyć.

- Przecież widzę…  – Posłała jej lekki uśmiech. – Tom? – Zwróciła się do chłopaka, a ten, jakby czytając jej w myślach odsunął się na bezpieczną odległość. Ach, te babskie sekrety. – To jak, powiesz mi o co chodzi? – Usiadły na ławce, a promienie majowego słońca ogrzewały ich twarze.

- Nie wiem, czy powinnam z tobą o tym rozmawiać…  – Westchnęła głośno, opierając twarz na rękach. Przesuwała spojrzeniem po horyzoncie, porządkując myśli.

- Jeśli boisz się, że wygadam się Billowi, masz moje słowo. Nic mu nie powiem. – Ria spojrzała w jej niebieskie oczy, szukając w nich aprobaty. Maria uśmiechnęła się lekko. – I Tomowi też nie powiem.

- Dobrze… Więc, nawet nie wiem, od czego zacząć… – Jej wzrok był nieobecny, a oddech przyśpieszony. – Bill zaprosił mnie na randkę… Niby to taka zwyczajna rzecz, gdy dwójka ludzi się lubi… No wiesz, lubi-lubi, a ja mam wątpliwości... – Spuściła wzrok na swoje buty. Poczuła ciepłą, kobiecą dłoń na ramieniu. – Zakochałam się… Zaangażowałam się w coś, co nawet nie wiem, czy wypali. Boję się, że nam się nie uda, a ja zostanę ze złamanym sercem… Nie chcę tego kolejny raz przechodzić…

Ria słuchała jej uważnie. Rozumiała jej obawy, bo sama miała podobne przed związaniem się z Gitarzystą. Nie jest łatwo stworzyć związek z osobą, której więcej nie ma niż jest i za którą szaleje przynajmniej połowa przedstawicielek płci piękniej w Europie i na Świecie.

- Uda wam się, na pewno! – Złapała jej dłoń w geście zrozumienia. – Widzisz, kilka lat temu miałam podobne obawy. Tom wszędzie brylował jako wielki podrywacz, a ja chciałam się ustatkować. Stworzyć prawdziwy związek, a nie przykrywkę pod skoki w bok. Oboje czuliśmy tę chemię między nami i wiesz co? To ja przejęłam chwilowe dowodzenie w naszym związku…  – Uśmiechnęła się na samo wspomnienie tych chwil, kiedy Wielki Tom Kaulitz musiał słuchać się kobiety. Maria wybuchła śmiechem.

- Jakoś nie mogę sobie wyobrazić Toma w takiej sytuacji. – Puściła jej oczko, a na twarzy Rii pojawił się szeroki uśmiech. – Na czym polegało to przejęcie dowodzenia?

- Musiałam być stanowcza i bardziej uparta od Toma. Jasno postawiłam mu, czego oczekuję. Jeśli mieliśmy stworzyć prawdziwy związek, musiałam postawić mu kilka wytycznych i jak widać zadziałało. – Spojrzała w kierunku mężczyzny bawiącego się z Milo. Był tak zajęty zabawą z psem i nie zwracał uwagi na rozmawiające o nim kobiety.

- Więc powinnam być stanowcza i jasno określić mu swoje oczekiwania? – Ria pokiwała głową. – Kiedy ja nie potrafię! – Maria rozłożyła ręce w geście rezygnacji. Wykrzywiła twarz w rezygnacji.

- Jeśli naprawdę ci na nim zależy ta stanowczość sama do ciebie przyjdzie w momencie, w którym będziecie rozmawiać o was i waszej przyszłości. A teraz głowa do góry i lepiej powiedz mi, w czym zamierzasz mu się dzisiaj pokazać! – Ria klasnęła w dłonie, wstając z ławki.

Blondynka zmarszczyła zabawnie czoło. Kompletnie nie wiedziała, co na siebie włożyć. Dżinsy i jakiś top, a do tego trampki? Uśmiechnęła się głupio do swoich myśli.

- Jeszcze o tym nie myślałam. – Odparła zgodnie z prawdą, choć wyżej wymieniony zestaw nie bardzo nadawał się na pierwszą randkę.

- A więc proponuję małą czarną i wysokie szpilki! Bill uwielbia szpilki. – Dodała z uśmiechem, a na twarzy Mar pojawiła się konsternacja. – Tylko mi nie mów, że nie masz w szafie małej czarnej… O boże, ty nie masz nawet szpilek! Wiesz co to oznacza?

- Katastrofę? – Mruknęła, próbując wyobrazić sobie siebie w sukience i szpilkach. Tak dawno ich nie nosiła, że pewnie od razu leżałaby jak długa.

- Zakupy! 

14 komentarzy:

  1. Tutaj też zmiany? Lubię ten styl! Prosto, minimalistycznie, ale teraz musisz zaktualizować podstronę ze zdjęciami bohaterów. To psuje wizualny efekt nowego szablonu. Ot, czepiam się :D. Ale jestem na tym punkcie uczulona, to zresztą wiesz. Okej, a teraz o samej treści.
    Jestem ciekawa tychże zakupów z Rią, bo przerwałaś w takim momencie! Niechby cię! Wymęczy biedną Marię, coś czuję. No i nie mogę się doczekać, w co ubierze się Mar na pierwszą i oficjalną randkę z panem Kaulitzem! Znając życie i tak prędzej zerwie z niej te fatałaszki, ale co tam. Niech go pokusi czymś mega seksownym! :D *czas na przewietrzenie, bo mózg mi się lansuje*. Więcej dodam, jak ochłonę, bo za dużo sobie wyobraziłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej. Już mi lepiej.
      Wiesz, martwią mnie obawy Mar przed związkiem z Billem. Ja wiem, że to osoba publiczna, ale chyba nie będzie aż tak źle? Czy będzie? Nie wiem, co dla nich zgotowałaś za los, ale poważnie mnie to zmartwiło. Pewnie jako kobieta bożyszcza tysięcy nie będzie mieć lekko, ale Kaulitz nie wydaje się być chamem, który zrywa bez powodu.
      Przy telepatycznych możliwościach blondi się uśmiałam. To ci wyszło, nie powiem! Ale czasami też tak mam, kiedy czekam na wiadomość od Kogoś Ważnego, on jakby wiedząc, że czekam, coś do mnie pisze. Ach, ta miłość. Zajebisty odcinek. Czekam na przebieg ich randki i nie zapomnij o nutce erotyzmu!

      Usuń
    2. P, kochanie Ty moje. Czepiasz się, ale słusznie :D. Pewnie zapomniałabym o tej zakładce, ale dzisiaj lub jutro to zmienię. To granatowe tło faktycznie gryzie się z resztą!
      Chciałabym pójść na zakupy z Panną Sommerfeld, ale obawiam się, że mój portfel by tego nie wytrzymał xD (If you know what I mean ^^). Wszelkie szczegóły jej wyglądu w kolejnym rozdziale, więc nic-a-nic nie zdradzę! Nie tym razem, nie masz nawet co liczyć na przedsmak! To będzie niespodzianka :D. A idź Ty z tymi swoimi erotycznymi wymaganiami! Nie wiem, czy z niej zerwie te ciuszki - nie gwarantuję Ci tego.
      Mam już pomysł na przyszłość ich relacji, ale początek przewiduję na jakiś piętnasty rozdział, może szesnasty. Będzie... *i tu Cię mam, bo nic nie zdradzę*.
      Wiem, że mnie mocno kochasz! ♥

      Usuń
    3. Hahahahaha. Zakupy z Ryjem - ej, ale wyobraź sobie... Takie my pójdziemy do HM, a ona gdzie? Do butiku Prady albo Chanel. To nie na moje nerwy i nie na tę porę :D Zaraz swoim śmiechem pobudzę rodzinę xDDDD.
      No i dlaczego nie chcesz mi nic zdradzić? Ja się tak nie bawię! Strzelę focha! To chociaż gorącą akcję mi zagwarantuj! Plosię? ♥♥♥

      Usuń
    4. Za hajs Toma baluj ;> Nie no, żartuję. Ale masz rację. My do New Yorkera, ona do jakiegoś mega markowego i drogiego sklepu. To byłaby przygoda życia :D Ale tak serio - ja ją tam lubię ;)
      Nic nie gwarantuję, scena randki w trakcie tworzenia! Ale może coś im zgotuję i przerwę w punkcie kulminacyjnym? (szatański śmiech) ♥

      Usuń
    5. Ani mi się waż przerywać! >.<
      Będę rzewnie płakać, jak przerwiesz i smęcić na fejsie, jaka zła jesteś... A tego nie chcesz, co? ;>

      Usuń
  2. Podobał mi się ten rozdział, bo - mimo wszystko - był taki radosny i przyjemny. Bo jakżeby mogło być inaczej, kiedy Bill Kaulitz zabiera Cię na randkę <3 i tylko trochę szkoda mi Marie, że musi martwić się jeszcze czymś poza tym, w co się ubrać ;) Ale rozumiem ją doskonale. Ostatnio podobny problem miała moja znajoma, "niby jesteśmy, a niby nie". Jakby mężczyzna nie mógł wprost powiedzieć "słuchaj, jest tak i tak, od teraz jesteś moją kobietą i będziemy razem szczęśliwi" hahaha :D Co ja za głupoty piszę!
    Świetny jest ten nowy wygląd bloga, chociaż widzę, że często go zmieniasz. Chyba ciągle Ci coś nie pasuje ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mileahnne, cieszę się, że odcinek przypadł Ci do gustu! też go lubię, bo mimo chwilowego kryzysu Marii to pełen optymizmu odcinek :). Ach, chciałabym być na jej miejscu i iść na randkę z Kaulitzem ^^. Ciekawe, jaki okazałby się naprawdę, bo w mojej wyobraźni może być zupełnie różny od realiów xD.
      Dokładnie, a mówią, że to kobiety nie potrafią precyzować swoich oczekiwań! A takie ,,jesteśmy ale nie jesteśmy" to strasznie denerwujące jest, bo gdzie ta stabilność, na której większości zależy? I wcale nie piszesz głupot! :)
      A co do szablonu - lubię się bawić kodem html i css. Lubię też częste zmiany, ale ten szablon strasznie mi odpowiada <3

      Usuń
  3. Chyba kazdy ma miejscu Marii by sie bal. Przyszly zwiazek z gwiazda to wielkie poswiecenie jak na moje oko.
    Poza tym wydaje mi sie,ze Ria zaprzyjazni sie z nia ;) jest pozytywnie do niej nastawiona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia, tak, jej obawy są całkowicie naturalne! Na jej miejscu też pewnie bym się bała ewentualnych konsekwencji takiego związku... I masz rację, to wielkie poświęcenie, bo z dnia na dzień traci się prywatność na rzecz prawdziwej miłości u boku osoby publicznej. Jest się wystawionym na napływ opinii publicznej, co nie zawsze jest miłe dla osób nie z show-biznesu, ale takie życie.
      Dobrze Ci się wydaje. Ria z pewnością będzie dla Mari bliska, ale to wszystko w swoim czasie :).

      Usuń
  4. Jeeej, jak długo na to czekałam ! Nie, żebym miała Ci za złe wybycie do Berlina czy coś .. po prostu uwielbiam to opowiadanie, i z chęcią wchodziłabym tutaj codziennie, licząc na coś nowego. Przecież dobrze wiesz <3.

    Całkowicie rozumiem Marię. Każdy nasz czyn wiąże się z wszelkie rodzaju konsekwencjami i dobrze, że choć niektórzy z nas o tym pamiętają. Jednak wciąż wierze, że jeśli Maria rzuci się na głęboką wodę, to nie będzie żałować .. zresztą, zobaczymy :)
    Zakupy? uhr, nienawidzę ich. Jednak zawsze iść z kumpelą na zakupy niż samotnie - wtedy jest ciekawiej :)

    Dawaj mi tą randkę :D ja na miejscu Marii nie zastanawiałabym się, tylko brała Billa tu i teraz, ale to ja, niewyżyte dziecko internetu xd


    Pozdrawiam i ubóstwiam <3
    KBill

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada, spoczko, rozumiem! ♥ Powiem szczerze, że wcześniej chciałam dodać nowy odcinek, ale po tym wszystkich, po tych emocjach, musiałam dojść do siebie, ale już okej ^^.
      W imieniu Mar dziękuję za pełne zrozumienie! Czy nie będzie żałować? Czas i to, co dla nich wymyśliłam pokaże. A co do zakupów - też nie lubię samotnie wałęsać się po sklepach, dlatego unikam tego jak ognia. Wolę wziąć siostrę czy koleżankę, bo tak jak piszesz - z kimś zawsze ciekawiej i raźniej ;).
      Randka już niedługo! Wisi w powietrzu i zbliża się wielkimi krokami! :D Hahaha, ja też bym go brała ;) W szczególności w tej białej marynareczce! Ach, kolejne niewyżyte dziecko internetu pozdrawia! ♥

      Usuń
  5. Tak, tak. Znów przepraszam za opóźnienie Kochana. Ech, ja spóźnialska ;/
    Powiem tak, nie wiem jak Ty to zrobiłaś ale naprawdę polubiłam Rię w tej historii ;O. W moim wykonaniu jest to bardzo dziwne, bo każdego dnia mam ochotę wydrapać jej oczy, gdy napatoczy mi się w myślach... A po przeczytaniu Twojego rozdziału wszystko znika. Normalnie darzę ją sympatią! Szok! ;D
    Miło z jej strony, że pomaga Marii, która jest w kropce tak naprawdę. Sądzę, że dobrze jej doradza- powinna przejąć inicjatywę bo faceci rad nie rad to tchórze. Poza tym on zapewne tak jak Maria boi się po prostu. Nie chce jej skrzywdzić- obiecał jej to w końcu, i dlatego być może nie chce się spieszyć. No ale łatwo mówić z tą inicjatywą. Rozumiem ją- sama mimo być może pozorów jest dość nieśmiała. A co to dopiero by było, gdybym miała spotykać się z którymś z Kaulitzów.
    Cały czas martwi mnie to, że na razie jest wszystko w sumie dobrze. Maria i Bill- zakochani, oddani sobie, w końcu szczęśliwi, a jednak fakt, że Andreas coś szykuje jest dość przerażający. Boje się, że coś zakłóci ich spokój i zagrozi ich miłości... Ale tak bywa w życiu. Są chwile piękne, ale również te tragiczne.
    Życzę weny Martie i czekam na trzynastkę :D. Pozdrawiam <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubię siebie za tak bardzo długą przerwę w komentowaniu, przepraszam!
    Dlaczego nauczyciele muszą być tacy wścibscy? Wiem, że niektórzy ludzie mają to w naturze, ale większość profesorów jest takich. Mam wrażenie, że przenoszą swoje problemy do pracy i w im wygodny sposób pozbywają się całej tej frustracji, co odbija się na uczniach/ studentach. Dlatego też nie przepadam za takimi osobami. Dobra, ja w ogóle przepadam za bardzo małą grupką osób. Aż tak się wymęczyła w nocy? W sumie jestem w stanie w to uwierzyć, wysiłek fizyczny i takie tam, to wszystko kosztuje. Kawiarnia okropnie przypadła mi do gustu, od razu skojarzyła mi się z kawiarnią z serialu "Różowe lata siedemdziesiąte", także tutaj wielki plus za wystrój i ogólne zobrazowanie tego miejsca. Każdy z nas ma w sobie kilka pokładów magii, w tym Maria również, więc nic dziwnego, że niemal bezbłędnie odgadła myśli Kaulitza. Jak widać, ten lubi zacząć znajomość od zupełnie innej strony. Najpierw namącenie w głowie o zdobycie serca, a dopiero potem randka. Nie w takiej kolejności to idzie, Bill. Oj, nie w takiej, ale wybaczymy mu. Najwyraźniej woli zaczynać z tej drugiej strony, bardziej dla niego wygodnej. Przyjaciółka, która zostanie na uczelni i przekaże potem notatki do naszych rąk, to prawdziwy skarb. Kocham, jak bohaterowie mają do czynienia ze zwierzętami. Ale wiesz co? Zawsze mnie dziwi, że to przeważnie są psy, chyba sama muszę gdzieś umieścić w którymś ze swoich kota, ale to dopiero za jakiś czas. Milo (mam nadzieję, że dobrze pamiętam) mocną związał się z Marią, a Maria z nim i podoba mi się to. Więź między człowiekiem a zwierzęciem jest naprawdę fascynująca. Czasami o wiele bardziej trwalsza niż związki międzyludzkie. Słodki buldog (znowu mam nadzieję, że się nie mylę) na szelkach, matko, rozczuliłaś mnie tym widokiem. Maria chyba podświadomie wybrała por raz kolejny to miejsce, chciała pamiętać, gdzie to się wszystko zaczęło, jak to między nimi było. Całe szczęście, że przechodzili tamtędy Tom i Ria, mogły sobie na spokojnie porozmawiać. Podoba mi się podejście Rii do wielu zagadnień, jest taką ciepłą osobą i już widać, że kimś znacznie bliższym Mar niż na początku ich znajomości. Swoją drogą już ją widzę z lekko zaokrąglonym brzuszkiem, a teraz jeszcze będą iść na zakupy. Istne szaleństwo, ja bym poszła w tym co mam. Znaczy najpierw to musiałby mnie ktoś zaprosić. Bill obiecał Marii, że jej nie skrzywdzi, ale szczerze mówiąc nie do końca mu wierzę. Każdy w swoim życiu zawodzi i każdy popełnia błędy, tak więc i każdy krzywdzi- nawet nieświadomie. Ale życzę mu, by dotrzymał tej obietnicy.
    Dobra, to teraz idę skomentować trzynastkę ^^

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu rozdziału zostawisz swoją opinię!

Dziękuję! :-)