Cztery tygodnie. Dokładnie dwadzieścia osiem dni zostało do rozpoczęcia pierwszej części trasy koncertowej, która obejmowała piętnaście koncertów w Europie. Był podekscytowany tym, że w końcu – po pięciu latach przerwy – ponownie staną na scenie i ponownie przeniosą swoje życie do tourbusów, za którymi tak bardzo tęsknił, choć jednocześnie bał się rozłąki z Marią. Znał siebie i wiedział, że taka przerwa nie wpłynie na nich za dobrze, bo tęsknota za jej ciepłem i bliskością weźmie nad nim górę, choć starał się oswajać z myślą, że większość poranków i nocy spędzi samotnie. Starał się bardzo, ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Gdzieś wewnątrz siebie czuł nieuzasadniony lęk i panikę, jakby coś złego miało się wydarzyć w niedalekiej przyszłości, ale nie za bardzo wiedział, z czym to połączyć. Jasne, sprzeczali się o błahostki, ale był pewien, że ten lęk nie dotyczył kolejnej kłótni o pozostawione w łazience skarpetki czy niedomknięty kartonik z sokiem pomarańczowym.
Wypuścił nagromadzone w płucach
powietrze ze świstem, odpalając kolejnego dzisiaj papierosa. Zaciągnął się nim
porządnie, a szary dym przyjemnie ukoił jego nerwy. Wpatrywał się tępym
wzrokiem na horyzont, szukającym odpowiedzi na nurtujące go pytania, które
wręcz huczały w jego myślach, odbijając się z impetem od ścianek głowy. Mocniej
złapał się barierki, wychylając przez nią lekko, a jedyne, co był w stanie
dostrzec to palące się światło w sali prób. Musiał tam wrócić, by ostatni raz
dzisiaj przećwiczyć kilka piosenek, z którymi miał największy problem.
Zgasił niedopałka
butem i zbiegł po schodach, by kilka sekund później znaleźć się w przestronnym
studiu, gdzie od kilku tygodni przygotowywali się do powrotu w trasę.
Specjalnie na potrzeby tej trasy wynajęli mieszkanie, które kilku architektów
przerobiło na miejsce, gdzie można zarówno ćwiczyć, jak i przespać się, czy coś
zjeść. To ponad sto metrów kwadratowych zagospodarowanych według ich widzi mi się,
które traktowali jak swój drugi dom.
- No w końcu!
Już myślałem, że spadłeś z tego balkonu. – Szelmowski uśmieszek Toma wywołał na
jego twarzy sarkastyczny grymas. Pokazał mu jedynie język, siadając na wysokim
krześle tuż obok skórzanej, czerwonej kanapy.
- Bardzo
śmieszne, Tom. Naprawdę, boki zrywać. – Mruknął prawie sam do siebie, jednak na
tyle głośno, by bliźniak mógł go usłyszeć. Chwycił za nowy nabytek w postaci
neonowo zielonego mikrofonu, który wywoływał w nim falę naprawdę pozytywnych
wspomnień.
Znudzony przeglądał różne strony w poszukiwaniu odpowiedniego mikrofonu
na nadchodzącą trasę, kiedy obok niego usiadła Maria z kubkiem gorącego kakao w
ręce. Podała mu porcelanowe naczynie, zaglądając ciekawsko przez ramię, by
dojrzeć, co też spowodowało u niego taką znużoną i zirytowaną minę.
- Serio? Nie możesz wybrać mikrofonu? –
Zaśmiała się, wtulając mocniej w jego bok.
- Bawi cię to, że mam dylemat? Kobieto, to
ważna rzecz! – Wyszczerzył się, przeglądając w skupieniu kolejną stronę.
- Daj mi to, sama ci coś wybiorę. –
Przechwyciła od niego laptopa, wracając na początek listy. – Czarny, złoty i
biały już masz, a skoro trasa jest klubowa to coś kolorowego się przyda. –
Zerknęła na propozycje, a pierwszy kolor, jaki wpadł jej w oko to neonowa zieleń.
– Mam! Zobacz, nerwusie. Będzie idealnie pasować. I nie dziękuj. – Posłała mu
szeroki uśmiech, wstając z kanapy i oddając laptopa. Poczochrała zabawnie i tak nieułożone włosy blondyna, po czym zniknęła za drzwiami łazienki, podśpiewując pod nosem piosenkę z ich najnowszego albumu.
Jeszcze przez kilka sekund uśmiechał się pod nosem sam do siebie, co już nie dziwiło reszty zespołu. Doskonale wiedział, że w niektórych sytuacjach pozostali brali go za dziwaka, ale nie mógł nic na to poradzić, że w tak zauważalny sposób emanował swoim szczęściem. Przymknął powieki, dając znak reszcie, by zaczęli grać, a wtedy kompletnie odleciał, zatracając się w muzyce i słowach, które płynęły z jego krtani, układając się w harmonijnie brzmiącą całość.
Jeszcze przez kilka sekund uśmiechał się pod nosem sam do siebie, co już nie dziwiło reszty zespołu. Doskonale wiedział, że w niektórych sytuacjach pozostali brali go za dziwaka, ale nie mógł nic na to poradzić, że w tak zauważalny sposób emanował swoim szczęściem. Przymknął powieki, dając znak reszcie, by zaczęli grać, a wtedy kompletnie odleciał, zatracając się w muzyce i słowach, które płynęły z jego krtani, układając się w harmonijnie brzmiącą całość.
*
Siedziała pomiędzy kartonami,
wkładając do nich złożone ubrania i bieliznę. Każdy karton starannie opisywała,
by potem szybciej uwinąć się z ich rozpakowywaniem. Na samą myśl, że za dwa dni
wprowadzi się do jego mieszkania, robiło jej się słabo z mieszanki
podekscytowania i zdenerwowania. Związek z Billem był jej pierwszym poważnym
związkiem, a jakoś nie mogła wyobrazić sobie mieszkania z gwiazdą muzyki.
Owszem, znała już jego przyzwyczajenia, co lubił, a czego wręcz nienawidził, ale w głowie jej się nie mieściło, że to właśnie w niej się zakochał i że już za niedługo będą dzielić wspólne łóżko, kołdrę czy zwykłą szafę na ubrania.
Uśmiechnęła się pod nosem,
trafiając na bluzkę z dnia, w którym spotkali się po raz pierwszy. Zwiewna
bluzeczka na krótki rękaw miała dla niej naprawdę sentymentalne znaczenie i nie
mogła jej przecież wyrzucić. Złożyła ją w staranną kostkę, umieszczającym na
samym wierzchu trzeciego z rzędu kartonu z ubraniami, a końca nie było widać. Do
spakowania zostały jeszcze wszelkiej maści książki, magazyny czy akcesoria
wyposażenia domowego. Ciekawski Milo kręcił się wokół niej, co jakiś czas
zaglądając do pustych kartonów, by się w nie schować i bawić wewnątrz. Wtedy
odrywała się od nużącej pracy, zbliżając się do czarnego kłębka, który radośnie
merdał ogonem i drapała go za uszkami. Jego sierść była przyjemne gładka i
naprawdę uwielbiała się z nim bawić, a on uwielbiał ubiegać się o jej uwagę. Tak było i tym razem. Gestem
dłoni zaprosiła go bliżej siebie, a psiak wpakował się na jej kolana, trącając
policzek zimnym noskiem. Uśmiechnęła się szeroko, przytulając się do niego
mocno, na co Milo zareagował z entuzjazmem, wtulając łepek w jej rozpuszczone
włosy.
- Jeszcze
trochę i będziesz miał brata. – Zaśmiała się, a kiedy Milo na dźwięk jej głosu
poderwał się i usiadł naprzeciwko, wybuchła gromkim śmiechem, szybko sięgając
po telefon. Włączyła nagrywanie, a kilka sekund później wysłała nagranie do
Billa, opatrując je krótką wiadomością.
Ja: Może
wpadniesz? Tęsknimy za Tobą…
Długo nie musiała czekać na jego
odpowiedź. W ciągu minuty od wysłania swojej wiadomości, ekran telefonu
podświetlił się, dając znak, że właśnie otrzymała nową wiadomość.
Bill:
Daj mi dwadzieścia minut, bo jeszcze jestem w studiu.
Ja: W studiu? Nie śpiesz się,
poczekam.
Praca jest ważniejsza :-)
Praca jest ważniejsza :-)
Bill:
Dwadzieścia minut i będę, spokojnie. I tak już kończymy ;)
Ten wieczór zapowiadał się
naprawdę obiecująco. W ekspresowym tempie pozbyła się kartonów z pola widoku, a
resztę nie ułożonych rzeczy niedbale wrzuciła do szafy, uważając, by nic z niej
przypadkiem nie wyleciało. Po dziesięciu minutach salon błyszczał, a ona miała
ostatnich kilka chwil, by odświeżyć się w łazience. Upięła włosy w niedbałego
koka, a usta przeciągnęła bezbarwnym błyszczykiem, chociaż była pewna, że
prędzej czy później po kosmetyku nie zostanie ani śladu. Ostatni raz spojrzała
w lustro, kiedy w mieszkaniu rozległo się ciche pukanie. Jej humor
automatycznie się zmienił i z głupim uśmiechem ruszyła w kierunku drzwi. Przez
chwilę nie reagowała na nasilające się pukanie, a kiedy do jej uszu doszedł
jego ściszony i zniżony głos, nie wytrzymała. Otworzyła drzwi, które z impetem
odbiły się o jedną ze ścian, ale miała to gdzieś. Czuła na sobie jego palące
spojrzenie, kiedy stał w progu, w jednej dłoni trzymając smycz, a w drugiej
butelkę ich ulubionego wina. Wolnym krokiem wszedł do mieszkania, mijając ją
bez słowa. Po chwili pojawił się u jej boku, wyciągając ręce w jej kierunku, by
dziewczyna wtuliła się w jego ciepłe ciało.
[Podkład muzyczny: Britney Spears – I’m a slave 4 you]
- Dzień dobry…
Ja też się stęskniłem… Bardzo. – Mruczał do jej ucha gdzieś pomiędzy kolejnymi
pocałunkami, a jego dłonie bezceremonialnie wdarły się pod delikatny materiał
bawełnianej koszulki. Przesuwał nimi raz w górę, raz w dół, powodując na jej ciele
gęsią skórkę.
- Szybki
jesteś. – Jej drobna dłoń zsunęła się poniżej linii spodni, zaciskając
delikatnie na wybrzuszeniu, świadczącym o jego stanie. Przygryzła seksownie
wargę, wpatrując się w jego ciemnoczekoladowe oczy, które wraz ze wzrostem
podniecenia, zmieniały swoją barwę na głęboką czerń.
- I mocno
stęskniony. – Naprał na nią swoim ciężarem, przyciskając do ściany. Wsunął
język pomiędzy wargi Marii, zaczynając powolny i namiętny taniec dwóch
spragnionych siebie ciał. Całował ją nieśpiesznie, doprowadzającym tym samym na
szczyt szaleństwa.
Kiedy tylko jego dotyk i napór
nieco zelżał, odsunęła go od siebie gwałtownie, przerywając namiętną
pieszczotę. Jego rozbiegany wzrok i półotwarte usta były w tej chwili
najseksowniejszym widokiem na świecie, więc nie czekając na jego zgodę, pchnęła
go na przeciwległą ścianę, przejmując kontrolę nad tym, co było między nimi. I
pomyśleć, że początkowo krępowała się bliskości z nim, a teraz zsuwała się
wzdłuż jego ciała, by klęknąć przed nim w wyuzdanej pozie. Zwilżyła lubieżnie
wargi, bacznie obserwując jego reakcje. Złapała za klamrę od paska, a po chwili
dżinsy z łoskotem uderzyły o ziemię. Jednym, zdecydowanym ruchem uniosła brzegi
koszulki, dając mu do zrozumienia, że powinien ją zdjąć. Tak też zrobił, a ona
uśmiechnęła się w swój niegrzeczny i cholernie seksowny sposób. Przesunęła
opuszkami palców wzdłuż linii bokserek, igrając z jego popędem i pożądaniem,
które z każdą sekundą stawało się mocniejsze. Naprawdę się starał panować nad
swoimi prymitywnymi potrzebami, ale nie mógł dużej znieść jej tortur. Wypchnął
biodra w przód, jakby to miało jej zasugerować, czego właśnie chciał.
- Nie
wytrzymam. – Szepnął, kiedy kolejny raz przesunęła dłońmi po spiętym podbrzuszu
chłopaka, obrysowując paznokciem tatuaż w kształcie gwiazdy. Złapał ją za rękę,
kierując w odpowiednie i pulsujące miejsce, jednak jak szybko jej dłoń znalazła
się w zasięgu jego męskości, tak szybko z niego zniknęła.
- Wszystko w
swoim czasie. – Mruknęła, łapiąc go za dłonie, które natychmiast wylądowały na
jej biuście. – A teraz zajmij się mną. – Sapnęła wprost do jego ucha, ciągnąć
na kanapę, którą tuż przed przeprowadzką musieli przetestować.
Napiszę Ci tak - w kwestiach scen erotycznych jest coraz lepiej, ale wiesz - trening czyni mistrza xDDD #ifyouknowwhatimean
OdpowiedzUsuńA ten zielony mikrofon jest magiczny, serio! Pewnie widziałaś, jak świeci w ciemności. No czad i kurwa, cholernie żałuję, że mnie w Warszawie nie będzie. Ja pierdole, coraz bardziej żałuję. Ech.
Wracając do odcinka - jak zwykle dopieszczony do perfekcji. Muszę się do Ciebie zgłosić na prywatne lekcje z pisania xDDD
P, wiem, wiem :D Czyni mistrza, ale czy z tego skorzystam? Hmm, niech pomyślę xD.
UsuńHuh, widziałam po wczorajszym show w Londynie. Ja żałuję, że mnie tam nie było, ale może jeszcze coś z Warszawą ogarniesz? Liczę na to!
Dzięki! ♥ A no śmiało, przyjedź to może czegoś Cię nauczę hahaha :D
gowniany blog
OdpowiedzUsuńAnonimie, gówniane jest to, co w toalecie ;-) Ale dziękuję za opinię. Szkoda, że nie rozszerzyłaś swojej wypowiedzi do argumentów, ani nie podpisałaś się imieniem/nickiem. Brawa za odwagę!
UsuńRozdział super, z resztą jak każdy ;) Jedno jest pewne - masz niezwykły talent do pisania. Tak potrafisz zaciekawić, że mozna czytać i czytać i ciężko wytrzymać aż dodasz kolejny. To jest mój jeden z ulubionych blogów. Życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńGabi
Heh, ale ona go torturuje, oj nie ładnie tak igrać z Kaulitzem :D !
OdpowiedzUsuńKiedy next ? :*
OdpowiedzUsuńAnonimku, brak weny! :<<<< Postaram się zmobilizować i coś naskrobać, ale to najpewniej po powrocie z Warszawy! ♥
UsuńZnowu zwlekam zbyt długo z nadrabianiem zaległości na blogach innych autorów, mocno Cię za to przepraszam.
OdpowiedzUsuńCo tak krótko? Pierwszy raz czuję wielki niedosyt, ale nie to jest najważniejsze, bo przecież liczy się jakość, a nie długość danego odcinka.Trasa koncertowa to chyba najbardziej stresujący okres w życiu gwiazdy, a przynajmniej tak mi się wydaje. Osobiście jeszcze nie przeżyłam takich zawirowań miłosnych i jakoś mi do tego nie śpieszno, ale Ty opisujesz to tak, że czuję się jakbym miała wszystkie te przeżycia za sobą. To niesamowite, co potrafisz stworzyć w mojej głowie. A ten obraz niezwykle mnie intryguje, chce go więcej, więcej i więcej. Można by pomyśleć, że wybór mikrofonu jest błahostką, a tak naprawdę znaczy naprawdę wiele, Musi pasować pod klimat płyty, komponować się z wszystkimi outfitami i w sumie być dobre też na inne występy. Także to jest poważna sprawa, więc poniekąd wcale nie zazdroszczę Billowi, że musi takie rzecz sobie załatwić. Dobrze, że jest tam z nim Maria i trzyma jego głowę na miejscu. Przeprowadzka, podoba mi się. W końcu już trochę ze sobą są, znają się aż nadto, nie ma żadnych przeszkód, by tego nie robili. Tęsknota między nimi mnie intryguje, u nich wygląda to zupełnie inaczej, niż ja sobie wyobrażam takie rzeczy. Niech przyjaciele biorą Billa za wariata, najważniejsze to, żeby on czuł się szczęśliwy w każdej chwili, bo to daje mu mocnego kopa do dalszej pracy. Maria jest jeszcze gorszą prowokatorką od niego, poważnie mówię. A myślałam, że nie da się być bardziej irytującym w takich sprawach.
Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3
Pisałam wczoraj komentarz tutaj, przysięgam! A teraz go nie ma... Wybacz mi, ale nie mam siły, by napisać go jeszcze raz. Jest mi wstyd, ogromnie, dlatego pod następnym rozdziałem bardzo się postaram, by zostawić ślad!
OdpowiedzUsuńDee, kochanie komentarz nie zaginął, tylko mam włączoną moderację :)))) ♥
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award. Więcej informacji na ten temat znajdziesz u mnie: http://the-last-chance-story.blogspot.com/2015/04/liebster-award_9.html
Pozdrawiam!
Trafilam na tego bloga wczoraj. Akcja mnie pochlonela i przeczytalam wszystko migiem. Baaardzo mi sie podoba w jaki sposob kreujesz postac Bila! Nienawidze jak ludzie nazywaja go Diva, uwazam ze to normalny czlowiek. Chociaz wole Toma, to jego brat tutaj mnie urzekl. Ria absolutnie mi noe przeszkadza. To wszystko powpduje, ze czuje sie jak w realnym swiecie! To opowiadanie moim zdaniem jest bardzo dojrzale, elokwentne. Czekam na ciag dalszy! ��
OdpowiedzUsuńTo znowu ja! Twój blog właśnie został nominowany do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńwszystkie skazówki znajdziesz tu: http://girl-automatic.blogspot.com/2015/04/liebster-award.html
Hej, nominowałam Cię do Liebster Award ;) Zapraszam po pytania: http://drei-monaten.blogspot.com/2015/04/014-przysiegam-ze-to-sie-juz-nigdy.html
OdpowiedzUsuńHej, zostałaś nominowana do Liebster Award! Info tutaj: http://obietniceskladanekrwia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietnie... Znów mnie coś ominęło. Podstawowe pytanie, które zadaje sobie od 15 minut to ''Jakim cudem, coś ominęło mnie u Ciebie?''. I wciąż nie znam odpowiedzi...
OdpowiedzUsuńNo nic, lecę nadrabiać <3
Łoł. Maria mnie zaszokowała :D. Cicha woda brzegi rwie. Podoba mi się to :)). A już się bałam na samym początku rozdziału, że będzie smutny... Te zmartwienia Billa naprawdę mnie dobiły ;O.
OdpowiedzUsuńAle wszystko skończyło się dobrze. Nawet świetnie! ;p
Oby tak dalej ;). Biegnę na 18-nastkę ;**