środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział osiemnasty


Aż chciałoby się napisać - i oto jestem... Znowu.

Po prawie dwumiesięcznej przerwie - spowodowanej tak naprawdę wszystkim i niczym - wracam z nowym odcinkiem. Długo zajęło mi jego napisanie, jeszcze dłużej poprawianie błędów i tego, co mi się w tekście ze sobą gryzło, ale jestem naprawdę zadowolona z finalnej wersji odcinka i mam nadzieję, że Wam też się spodoba. :) Koniecznie dajcie znać, jak wrażenia po przeczytaniu tego tekstu!

No to smacznego! ♥
xoxo

*

Otworzył leniwie zaspane powieki, kiedy promienie słońca zaczęły nieśmiało zaglądać do jej pokoju przez niestarannie zasłonięte żaluzje. Stojący nieopodal zegarek wskazywał kilka minut po siódmej, a on po aktywnej nocy nie miał siły ruszyć nawet małym palcem u nogi. Brutalnie wyrwany z pięknego snu, teraz wpatrywał się w biały sufit, a na jego twarzy malowało się błogie spełnienie, połączone z uczuciem pełnego zrelaksowania, co wskazywało tylko na to, że ich kolejna wspólna noc była magiczna i wyjątkowa. Uśmiechnął się do siebie szeroko, wspominając jak słodkie i namiętne pocałunki wczoraj wymieniali.

Kilka minut później cichaczem wymsknął się z łóżka, by nie zbudzić smacznie śpiącej dziewczyny. Wyglądała tak uroczo i naprawdę nie miał sumienia, by ją zbudzić. Na palcach obszedł łóżko, by przystanąć na moment po jej stronie i złożyć na czole czułego buziaka. Z podłogi zebrał wczorajsze ubrania i sportową torbę, do której tuż przed wyjściem z domu zdążył spakować kilka świeżo upranych rzeczy i najpotrzebniejsze kosmetyki. Miał zamiar wziąć szybki prysznic i ogarnąć się do stanu względnej używalności, bo dzisiejszy dzień był ostatnim, kiedy Maria mieszkała tutaj, a on w zupełnie innej części miasta. To właśnie ten dzień miał być końcem ich osobnego życia i początkiem nowej, wspólnej drogi; dniem, na który z utęsknieniem czekał od ładnych paru miesięcy, od kiedy drobna blondynka pojawiła się w jego życiu. I doskonale zdawał sobie sprawę, że nie znają się nawet pół roku, a nad nimi wisiała przeprowadzka, ale miał to gdzieś. Miał gdzieś, co powiedzą inni, co powiedzą w wytwórni. Wiedział, że Maria jest tą jedyną, z którą chce spędzić resztę życia – bez względu na wszystko i wszystkich.

Z takim bojowym nastawieniem ruszył pod prysznic, by skosztować chwili relaksu pod strumieniami zimnej wody. Namydlił dokładnie ciało przyjemnie pachnącym żelem pod prysznic, oddając się błogiemu rytuałowi zewnętrznego oczyszczania. Po dokładnie siedmiu minutach wyszedł z kabiny, otulając się miękkim ręcznikiem i stanął przed lustrem. Z tafli spoglądał na niego młody, uśmiechnięty od ucha do ucha, wypoczęty mężczyzna. Z każdym dniem u boku Marii promieniał bardziej i bardziej, a wszystkie złe myśli i wątpliwości pękały jak bańki mydlane – jedna po drugiej. I choć nie ma związku bez kłótni i zgrzytów, starał się w spokoju celebrować każdą chwilę z dziewczyną, która tak cudownie wpływała na jego nastrój, czyniąc go naprawdę szczęśliwym. Pochłonięty myślami nawet nie zauważył, kiedy do łazienki niepostrzeżenie wsunęła się ta, o której tak intensywnie myślał, ubrana jedynie w jego koszulkę. Maria przytuliła się do lekko wilgotnych pleców Wokalisty, muskając przelotnie wytatuowaną skórę na karku chłopaka. Jej dłonie zacisnęły się na miękkiej fakturze ręcznika, a brodę delikatnie oparła o jego ramię.

- Ranny ptaszek. – Mruknęła przeciągle lekko zaspanym głosem, wpatrując się w ich wspólne, lustrzane odbicie. – Obudziłam się, bo brakowało mi twojego ciepła. – Jej drobna dłoń zawędrowała niżej, gdzieś w okolice krocza, na co Bill zareagował jedynie stłumionym pomrukiem.

- Niegrzeczna dziewczynka. – Odwrócił się gwałtownie w jej stronę, wpatrując w duże, rozbudzone do granic możliwości tęczówki. Z każdym dniem zadziwiała go bardziej, bo już nie była tą nieśmiałą Marią, którą poznał i która początkowo wstydziła się swojej nagości i czysto ludzkich potrzeb. Teraz stała przed nim cholernie seksowna i pewna siebie kobieta, która wiedziała czego chce i on również dobrze to wiedział.

- Co powiesz na…? – Urwała, kiedy jego stęsknione pocałunków wargi wpiły się w jej własne, a spragnione dotyku dłonie ułożyły się na krągłych biodrach. Delikatnie pchnął ją na przeciwległą ścianę i nie przestając całować, pozbawił nieco za dużej koszulki, by mieć swobodny dostęp do jej rozgrzanego ciała. Sam pozbył się ręcznika ze swoich bioder, jednym ruchem łącząc dwie spragnione siebie osoby w jedną całość. Echo jego miarowych ruchów i niskich pomruków zmieszane z jej stłumionymi jękami odbijało się od ścian, tworząc słyszalne świadectwo ich porannego grzeszku.

*

Białe, sterylne ściany. Niewielkich rozmiarów metalowe łóżko, a na nim niewygodny materac i równie biała, sterylna pościel. Obok łóżka metalowa szafka na drobiazgi, a w kącie sali umywalka i kilka papierowych ręczników. No i to spore okno, które wychodziło na przyszpitalny park, a przez które do pomieszczenia wpadały promienie słoneczne.

To tylko niewielka część szpitalnej codzienności Olivii Kastner, która każdą wolną chwilę poświęcała na przebywanie z synem. Zrywała się z zajęć, opuszczała praktyki, byleby tylko nie być jak Andreas i zajmować się chorym Adrienem na dwieście procent. Westchnęła ciężko, przekraczając próg oddziału dziecięcego. W dłoniach trzymała siatki z zakupami, a w nich ulubione owoce i inne przekąski dla swojej małej pociechy. Przywitała się z pielęgniarkami i już miała wchodzić do środka sali, kiedy przez lekko uchylone drzwi dostrzegła kontury ciała swojego byłego. Andreas stał do niej tyłem, wpatrując się w widoki za oknem i nawet nie drgnął na dźwięk jej głosu, bo był tak pochłonięty swoimi myślami.

- Co ty tutaj robisz? – Powtórzyła bardziej stanowczym głosem, ale na tyle cicho, by nie zbudzić śpiącego Adriena. – Andreas, mówię coś do ciebie!

Chwilę potem mężczyzna odwrócił się do niej przodem, wlepiając w nią swoje mokre spojrzenie. Płakał. Pierwszy raz w życiu widziała, by wyrażał jakiekolwiek emocje poza nienawiścią do Kaulitza. W dłoni ściskał paczkę chusteczek, a jego usta wykrzywiał bolesny grymas.

- Przepraszam, mogłem uprzedzić, że wpadnę… – Mruknął ponuro, ocierając twarz z mokrych kropel. – Musiałem przyjść.

- Nie musisz mnie pytać o zgodę. W końcu Adrien to także twój syn. – Olivia uśmiechnęła się lekko, siadając na niewygodnym, metalowym stołku.

Trwali tak w ciszy, bo żadne z nich nie wiedziało, jak zacząć rozmowę, która od dobrych kilku dni wisiała w powietrzu. Tak dawno ze sobą nie rozmawiali bez żadnych nerwów i złośliwości, a przecież rozmowa to pierwszy krok w kwestii rozwiązywania problemów, a oni ewidentnie mieli problemy, które z każdym rokiem toczonej wojny, narastały bardziej i bardziej.

- Nie wiem, od czego zacząć. – Zaśmiał się nerwowo, siadając na parapet. Oparł łokcie o kolana, powstrzymując siebie od wpatrywania się w podłogę. Nie mógł spojrzeć w jej zaciekawione tęczówki, więc szybko znalazł sobie jakiś punkt na ścianie i na nim zawiesił wzrok. – Myśl o mnie, że jestem palantem i idiotą, ale potrzebowałem aż czterech lat, by zrozumieć, że zachowywałem się jak głupi szczeniak… W sumie, co dałoby mi odegranie się na Kaulitzu? A po drugie, przez chorą obsesję zrujnowania mu życia, zrujnowałem je sobie.

Nie wiedziała, co powiedzieć. W kompletnej ciszy i z dudniącym sercem w piersi wpatrywała się w jego twarz, szukając na niej minimalnej oznaki, że kłamie, czegokolwiek! Ale zamiast tego widziała w niebieskich oczach chłopaka, że mówi prawdę i żałuje swojej przeszłości. Przełknęła głośno ślinę, spuszczając wzrok na swoje stopy.

- Olivia, zrozumiałem, co straciłem! Zrozumiałem, jak wielkim egoistą i chujem się okazałem, bo zostawiłem dwie najcenniejsze mi osoby… Zatraciłem się w pędzonej nienawiścią obsesji i skrzywdziłem nie tylko Valerie czy siebie. – Po jego policzkach stoczyło się kilka słonych łez. Nie panował nad swoimi emocjami, bo nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. To wszystko, co teraz działo się w jego organizmie, było dla niego całkiem nowe i obce… Nienawiść wyparta została przez poczucie beznadziejności i poczucie winy, którym od kilku dni i nocy się obarczał.

- Andy, ja nie wiem, co powinnam teraz zrobić… Rzucić ci się w ramiona czy kazać się wynosić? Nie wiem… – Spojrzała w jego pełne łez oczy i wyciągnęła dłoń w jego kierunku, którą chłopak momentalnie złapał i mocniej ścisnął, jakby w obawie przed jej odejściem.

- Po prostu mi wybacz. Chcę to wszystko naprawić. – Uśmiechnął się lekko, gładząc zewnętrzną stronę jej miękkiej dłoni. – Chcę być ojcem dla Adriena i wsparciem dla ciebie…

- Wybacz… Gdyby to było takie łatwe. Gdybym mogła na pstryknięcie palca zapomnieć i wybaczyć ci te kilka lat, kiedy ty zajęty byłeś sobą i swoją manią… Gdybym tylko mogła zapomnieć o tych łzach, które wylałam przez ciebie. Potrzebuję czasu, bo nie da się o czymś zapomnieć z dnia na dzień. – Olivia z żalem przymknęła powieki, nabierając w płuca sporą dawkę powietrza przesiąkniętego specyficznym, szpitalnym zapachem. – Lepiej będzie jak już pójdziesz. Nie chcę by Adrien widział nas w takim stanie. – Mruknęła niewyraźnie, ocierając chusteczką kąciki oczu.

Nie odpowiedziała na jego ciche cześć, a kiedy tylko drzwi szpitalnej sali zamknęły się, po jej policzkach zaczęły spływać gorące łzy, a podświadomość - płatając jej figle - pokazywała obrazy, których wcale nie chciała teraz widzieć. Najchętniej skryłaby się teraz w kącie, z dala od świata i z dala od problemów. Upiłaby się podrzędnym winem, byleby tylko wymazać z pamięci tę rozmowę, ale nie mogła całe życie uciekać od tego, co ją przerastało, bo miała dla kogo i o kogo walczyć.

I właśnie w tej chwili jej małe szczęście obudziło się i powitało ją najpiękniejszym na świecie, dziecięcym uśmiechem, który rekompensował jej wszystkie złe chwile.

- Mamusiu, pobaw się ze mną! – To jedno, krótkie zdanie wystarczyło, by wszystkie przygnębiające myśli wyparowały, niczym kamfora. Olivia uśmiechnęła się szeroko, siadając na najbardziej niewygodnym stołku świata, ale to nie miało znaczenia.

Nic nie miało znaczenia, kiedy mogła cały swój czas i energię poświęcić na chwile bliskości i zabawę ze swoim najcenniejszym skarbem.

*

Ostatnie godziny w jej starym mieszkaniu minęły pod znakiem kartonów – małych, dużych, ozdobnych i tych całkiem zwyczajnych. Do jednych coś wkładała, a z drugich wyjmowała i upychała w inne miejsce i tak w kółko, aż po kilku godzinach żmudnej pracy zbrakło jej sił i wtedy do akcji wkroczył jej osobisty bohater, który wraz ze swoim super bratem poznosił resztę kartonów do samochodu, a to wszystko na podwójnych obrotach.

Kiedy bliźniacy sprawdzali swoje formy schodząc i wchodząc po schodach, Maria z żalem wpatrywała się w opustoszałe ściany, gdzie jeszcze niedawno wisiały ramki ze zdjęciami – teraz zapakowane gdzieś na dnie któregoś z kartonów. Czuła lęk, ale i euforię, że to już, że zaraz zamieszka z chłopakiem, który skutecznie namieszał w jej dotychczas spokojnym życiu. Oparta o kuchenną szafkę, wpatrywała się w jego półnagie ciało, podziwiając każdy, nawet najdelikatniej zarysowujący się mięsień, a kiedy pozbył się koszulki, nie mogła skupić myśli w jednym miejscu. Oczami wyobraźni widziała, jak kochają się w ich bordowej sypialni; jak razem budzą się i zasypiają każdego dnia; widziała też, jak czeka na niego po skończonych zajęciach, by wspólnie zjeść obiad i porozmawiać o tym, jak minął im dzień. Mimowolnie uśmiechnęła się do swoich myśli i nawet nie zauważyła, kiedy Bill stanął przed nią.

- Gotowa? – Wokalista wyrwał ją z przyjemnych fantazji, a jej policzki momentalnie pokryły się szkarłatem, kiedy wbił w nią ciekawskie spojrzenie. – Nie chcę wiedzieć, o czym myślałaś! – Zaśmiał się w swój charakterystyczny sposób, ukazując prawie idealne zęby. Przelotem musnął jej spierzchnięte wargi i odszedł w głąb prawie pustego pomieszczenia, zbierając z podłogi ostatnie drobiazgi.

- Już? To znaczy tak. – Spojrzała na niego półprzytomnie i posłała mu lekki uśmiech.

Ostatni raz rozejrzała się po mieszkaniu, w skupieniu starając się zapamiętać jak najwięcej jego szczegółów. Starała się zapamiętać ustawienie poszczególnych mebli, czy fakturę przedwojennej toaletki, która wchodziła w skład mieszkania. Przymknęła powieki ostatni raz przesuwając po skórzanym obiciu kanapy, na której on kiedyś spał i na której kochali się namiętnie któregoś czerwcowego popołudnia.

- No chodź, Mari. – Pociągnął ją za rękę i objął delikatnie w pasie, zakładając kosmyk blond włosów za ucho. – Tom na nas czeka na dole.

17 komentarzy:

  1. Nie sądziłam, że doczekam dnia, w którym na tym blogu pojawi się coś nowego... A jednak! Nawet nie wiesz, jak wielką niespodziankę mi zrobiłaś nową częścią. W sumie mogę napisać (ponownie), że zrobiłaś mi dzień! ♥

    Chciałabym widzieć półnagiego Billa wynoszącego kartony z mojego domu, oj chciałabym xD I wiesz, że to kolejna nierealna rzecz, jaka powstała w tym opowiadaniu w odniesieniu do Kaulitza? Ale co tam - niech przestanie być Divą, nawet jeśli miałby przestać w tym konkretnym opowiadaniu :) Ale to nie zmienia faktu, że strasznie podobał mi się ten odcinek, a w szczególności wątek z Olivią i Andreasem, bo w końcu naskrobałaś coś o nich.

    A jedyną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić to... Uwaga, uwaga... Długość odcinka! Tak, ten odcinek jest zdecydowanie za krótki i po takiej przerwie powinnaś nam, Czytelnikom to jakoś zrekompensować :DDD Mogłabyś dodać jeszcze z 3-4 strony Worda i byłoby świetnie, ale już nie marudzę, bo to w końcu Twój blog!

    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P, haha, zapisz ten dzień w kalendarzu XD Ale pocieszę Cię, właśnie kończę jedną z trzech scen zaplanowanych na nowy odcinek, więc jest dobrze, a nawet bardzo dobrze :> Dłużej przerwy nie planuję! A co do nierealności Billa w tej historii - cóż, ogranicza mnie tylko własna wyobraźnia, a że podoba mi się taki a nie inny Bill, to właśnie takim go kreuję ^^ A wątek z Andim dopracowywałam najdłużej, ale - jak widać - opłaciło się. Narzekań na długość odcinka komentować nie będę, bo znasz moje stanowisko w tej sprawie, ale... Może kiedyś zdarzy się jakiś cud i coś dłuższego wstawię! xd

      Usuń
    2. Ciekawe co za scena... Czyżby ta, co myślę? :>

      Tak siedzę sobie i myślę... I doszłam do zajebistego wniosku, że powinnam kiedyś napisać jakiś odcinek... Albo może nie, bo ludzie uznają mnie za jakąś niewyżytą wariatkę? No nie wiem xD W każdym razie, zmierzam do tego, że ZAWSZE przerywasz w takich momentach, w których ja siedzę na krześle i wiercę się z niepewności, co stanie się zaraz, a tu już koniec. Koniec, finito, the end. Żenada....

      ♥♥♥

      Usuń
    3. Nie, nie ta :> Jeszcze za wcześnie na komplikacje, jeszcze za wcześnie! Myślę, że za odcinek, góra dwa, ale cśśśś!
      I wiesz, że czasami sama uznaję Cię za niewyżytą wariatkę? Ale to nie temat na rozmowę pod postem :D

      Usuń
  2. Nie wiem, czy mam luki w pamięci, czy wcześniej wątku z Andreasem nie było ... w każdym razie, widzę, że coś chcesz tu namącić xd Czuję to w kościach, łupie mnie w kręgosłupie! Niemniej, póki co... Będę się cieszyć tym co jest. Marie przeprowadza się do Billa i miłość kwitnie <3 Tak. Nie widzę sensu tego psuć, serio xd
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ka, był wątek z Andreasem, był! Ale masz prawo do luk w pamięci, bo przez taką przerwę o takowe bardzo łatwo :D Jesteś naprawdę blisko tego, co planuję, bo planuję nieco namącić i może nie konkretnie osobą Andreasa, ale skutkami jego zachowania. Masz rację, miłość kwitnie, ale czy na długo? :>
      Buźka! :*

      Usuń
    2. Po Twoich wypowiedziach, wnioskuję, że nie na długo xD To wredne! :D

      Usuń
    3. Nie zawsze jest kolorowo, a że ja lubię komplikować życie i sobie i swoim bohaterom... Trochę deszczyku emocji nie zaszkodzi :D

      Usuń
  3. Jestem Witam, i nie posiadam się z radości, że te kilka dni od naszej ostatniej rozmowy mi tak szybko minęły, że już dziś, że już teraz mogę się rozkoszować tym rozdziałem!
    Dopieściłaś tą notkę tak, jak Maria Kaulitza o poranku samym wejściem do lazienki xd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomimo dużego plusa u Andreasa za jakiekolwiek poczucie winy, to uważam, że same przeprosiny to za mało. Niech pokaże, nie tylko mówi, gdyż słowa nie są w naszym świecie i w dzisiejszych czasach najcenniejsze.
      Hm .. ciekawe cóż się stanie, gdy zamieszkają razem nasze gołąbki. Maria z pewnością będzie początkowo tęsknić za starym mieszkaniem, lecz wierze, ze szybko zaklimatyzuje sie w nowym miejscu ;)


      Pozdrawiam kochana
      I zapraszam do siebie, bo powoli zbliżam się do końca opowiadania ;)


      KBill

      Usuń
    2. KBill, idealnie podsumowałaś proces korygowania błędów w tym odcinku! :D No lepiej bym tego nie zrobiła! ♥
      I masz stuprocentową rację, że same słowa w sytuacji Andreasa nie wystarczą, bo odbudować zaufanie nie jest łatwo, a z jego występkiem jeszcze trudniej, ale będę nad tym pracować :)
      Oj będzie ciekawie! Już niedługo! ]:-D
      I dzisiaj nadrobię zaległości u Ciebie, obiecuję!

      Usuń
  4. Witaj kochana! Jaki piękny nowy szablon <3 Bardzo, bardzo mi się podoba :) Zresztą, wszystkie jakie tu były, mi się podobały.
    Powiem szczerze, że brakowało mi Zakochanego :) Lubię tę lekkość, z jaką jest pisane to opowiadanie. Jest cudownie, miło i romantycznie. Nie oszczędzasz bohaterom miłości fizycznej, co także bardzo lubię ^^ Bo robisz to z wyczuciem, nie wulgarnie, a jednak ostro ;p Jak już wcześniej pisałam, uwielbiam Twojego Billa :) I cóż, mam nadzieję, że nie będziesz dużo mącić w ich związku.
    Do następnego, ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mileahnne, jejku, cieszę się, że nowy wygląd Ci się podoba! ♥ Musiałam odświeżyć bloga i dodać jakiś kolorystyczny akcent, bo zbyt szaro było, a wiosna to idealna pora na zmiany, więc oto i one! :D
      I znów dziękuję! Szczerze, mi też go brakowało :) Ale przez jakiś czas nie mogłam otworzyć Worda, bo nic mi się nie kleiło, a nie chciałam wstawiać gniota pisanego na odwal się, bo nie czułabym się z tym dobrze, ale w końcu wena wróciła i nawet pozwoliła mi w 2/3 napisać kolejny odcinek! :) A co do scen zbliżeń - takie lubię najbardziej. Wiem, w którym momencie przerwać, by nie zrobić z tego pornosa, bo szczerze powiedziawszy, nie lubię takich scen. Okej, zdarzają się dobrze napisane, ale większość jest po prostu zła i często niesmaczna, dlatego ja staram się zachować umiar :)
      No i muszę to napisać - ja też (czasami) uwielbiam tego Billa! Nie tego, który pojawi się niedługo... Bo odpowiadając dalej na Twój komentarz - troszkę im namącę i wtedy światło dzienne ujrzy Bill, którego raczej nie polubicie.
      Buziaki! <3

      Usuń
    2. Wow! Jestem mega ciekawa tego Billa! :D Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów. Pisz szybciutko, póki jest wena ;*

      Usuń
  5. No, wzięłam się za nadrabianie blogów, które mi na dzień dzisiejszy zostały (prócz Twojego mam jeszcze trzy). Zobaczymy, co tu się dzieje.
    Krótko, krótko, krótko, ale nie przeszkadza mi to zbytnio. Zdecydowanie wolę, gdy odcinki są dopracowane w każdym szczególe i krotki, niż długie, lecz zupełnie pozbawione sensu. Takiego poranku to chyba nikt by sobie nie odmówił, prawda? Nie wiem, jak to zrobiłam, ale aż na skórze poczułaj te ciepłe promienia słońca, choć po zachodzie słońca jest już dwie godziny, więc dodatkowo jest to dość dziwne. Niemniej jednak polubiłam to uczucie. Każda kobieta chce czuć się seksownie, wyjątkowo i pewnie w obliczu mężczyzny. Musi tylko znaleźć tego odpowiedniego, przy którym właśnie tak będzie się czuła. A Maria idealnie natrafiła na Billa, takie rzeczy nie zdarzają się na co dzień. A oni zdarzyło się sobie, zupełnie przypadkiem, co zapoczątkowało tak wyjątkowej historii miłości. Każde z nich odczuwa drugie na swój sposób, uczy się na pamięć jego ruchów, chce spędzać jak najwięcej czasu, być i trwać już zawsze. To piękne, te poświęcenie i zaangażowanie z ich strony. Oboje piekęgnują tą relacje, nie dają jej upaść, wplatają w swoją historię coraz to nowe rozdziały. To wszystko tworzy ich wspólnotę, są razem szczęśliwi. Nic więcej im nie potrzeba, muszą mieć siebie. Trafiłaś w sedno z bordową pościelą – ubóstwiam ten kolor, naprawdę. Przeprowadzka jako taka kiedyś by nadeszła. Tylko od nich zależał dokładny termin. Jeżeli czują, że to już ten czas, nie ma powodów, by odwlekać tą decyzję w czasie. Nareszcie pojawił się wątek z Andreasem i Olivią. Niezmiernie cieszy mnie fakt, iż uświadomił sobie wreszcie, jak bardzo na niewłaściwych rzeczach się skupiał. Przez ten czas liczyła się dla niego tylko nienawiść wobec Kaulitza, zamiast jego syn. Aczkolwiek mam wrażenie, że to tylko chwilowe załamanie nerwowe. Punkt kulminacyjny, chwila słabości. Przemyśli to i wymyśli, jak pogodzić te dwie rzeczy ze sobą – ojcostwo i zemsta na Kaulitzie. Mam jednak nadzieję, że jednak tak się nie stanie... Chociaż nie, w sumie to chcę, żeby tak było.
    A, i szablon jest przecudowny! :3
    Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze- szablon *-*. Cudo ;3.
    Po drugie odwaga i niegrzeczność Marii w sprawach intymnych naprawdę mnie zadziwia :D. Kto by pomyślał- taka grzeczna. Ale to jest cudowne wiesz? Czytać opisaną miłość i cholerne szczęście dwójki ludzi. W niektórych momentach cholernie im zazdroszczę. Dużo bym oddała za taką czystą, piękną miłość. Za budzenie się razem, zasypianie, jedzenie śniadania, wspólne zakupy. Maria i Bill idealnie do siebie pasują. Uzupełniają się, są jak yin i yang, są... Uroczy, wspaniali i zwykli. Zwykli w swojej niezwykłej codzienności ;).
    Osobiście bałabym się związku z kimś sławnym. Nie tyle, że czekać mogą niemiłe niespodzianki ze strony zazdrosnych fanów, czy inne zagrożenia, ale... Trudno jest z kimś takim żyć. Z kimś kogo więcej nie ma niż jest. Ale gdybym naprawdę kochała bardzo tę osobę i była pewna, że to ten jedyny- zaryzykowałabym ;).
    Natomiast nie wiem co powinnam sądzić o Andreasie po tym rozdziale. Naprawdę, zaszokowała mnie jego chęć do zmian. To, że zrozumiał, że chce się zmienić. Wiadomo, każdy ma prawo do błędów, do pogubienia się- jesteśmy tylko ludźmi. Ale nie wiem co myśleć. Chciałabym mu wierzyć. Bo wydaje się skruszony i zagubiony w tej całej sytuacji. Dążył do zniszczenia życia Kaulitzowi, za cel postawił sobie dobro i zemstę za Valery, a nie zauważył, iż tym samym niszczył życie sobie i przede wszystkim synowi. Cztery lata, długie lata zajęło mu pojmowanie całego swojego życia, swoich wartości i priorytetów... Mam nadzieję, że zdał sobie sprawę co tak naprawdę jest dla niego ważne. Wierzę w jego zmianę, która nastąpiła- bądź która kiedyś nastąpi. Choć wiem, że ludzie zazwyczaj zmieniają się na gorszę...
    No cóż Martie, czekam na 19-nastkę, na którą- mam nadzieję- zdążę na czas. Weny Kochana, buziaki <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. post z kwietnia, ale ja dalej trwam. czytam tylko z małym opóźnieniem. Delikatny poślizg nic więcej. No to tak. Miło, żę Maria wkońcu się przeprowadzi do Billa będą razem. A teraz idę nadrabiac kolejne rozdizaiły :P Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu rozdziału zostawisz swoją opinię!

Dziękuję! :-)