Włóczył się bez celu po
mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca i choć mieszkali razem dopiero
kilka dni to i tak wszystkie pomieszczenia pachniały nią – mieszanką słodkich
perfum i owocowego szamponu do włosów. Uwielbiał ten zapach do granic
możliwości i kiedy tylko mógł, zatapiał nos w jej miękkie włosy i przeczesywał
je, by jeszcze dokładniej czuć jej obecność. Działała na niego jak narkotyk,
dawała mu wszystko to, czego naprawdę potrzebował, a kiedy unosili się razem ku
miłosnemu spełnieniu – wtedy był najszczęśliwszym mężczyzną w całych Niemczech,
bo trzymał ją mocno w ramionach, bo obserwował, jak jej twarz nabiera rumieńców
pod wpływem jego gorącego dotyku, bo czuł tę niesamowitą i niczym nie zmąconą
bliskość…
Przysiadł na kanapie i ujął w
dłonie stojącą nieopodal ramkę, którą postawił tutaj wczoraj, tuż po powrocie
do domu. W całym mieszkaniu przybyło jeszcze kilka ozdobnych ramek i każda z
nich za szklaną barierą przedstawiała tę samą osobę – najważniejszą w jego życiu.
Przejechał opuszkiem po jej uśmiechniętej twarzy, przywracając w myślach
sytuację, kiedy owa fotografia została przez niego zrobiona.
Siedzieli na polanie kilka kilometrów za Berlinem, gdzie raczej żaden
fotograf ani żadne fanki nie miały prawa ich znaleźć. Lekki wiatr rozwiewał
pukle jej jasnych włosów, a on wpatrywał się w nią, niczym w obrazek. Promienie
słońca, nieśmiało spoglądające zza deszczowych chmur, oświetlały jej
porcelanową cerę, a ona za każdym razem tak uroczo mrużyła oczy. Nie spuszczając
z niej wzroku, odnalazł po omacku delikatną dłoń dziewczyny i ujął ją, chcąc
kolejny raz poczuć fakturę tej miękkiej i wypielęgnowanej skóry. Milczeli, bo
nie potrzebowali słów, by wspólnie spędzić czas, który powinien być czasem jego
pracy w studiu oraz czasem jej nauki do egzaminu z dermatologii. Oboje oderwali
się od swoich obowiązków tylko po to, by pośmiać się w swoim towarzystwie,
porozmawiać o codzienności, czy oddać się bardziej przyjemnym rzeczom, jak
pocałunki, które właśnie składał na jej szyi. Spierzchniętymi wargami przesuwał
po pachnącej skórze i obsypywał linię karku drobnymi całusami. Nie śpieszył
się, bo nie lubił pośpiechu. Delektował się jej zapachem, każdym pomrukiem,
który świadczył, jak bardzo jego pieszczoty podobają się Marii. W ferworze
namiętności wpił się w spragnione jego dotyku i smaku malinowe wargi dziewczyny
i już miał zamiar ułożyć ją wygodnie na kocu, kiedy Maria odsunęła się od niego
z panicznym krzykiem i z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Pająk! Tam jest pająk! – Jej błagalny ton
przyprawił go o atak śmiechu, ale jak szybko zaczął się śmiać, tak szybko
skończył, bo czyjeś piorunujące spojrzenie sprowadziło go na ziemię. – No, tak!
Najlepiej śmiać się ze mnie, a przypominam ci, że to ostatnio ty wystraszyłeś
się… ćmy.
Tym razem to jej melodyjny śmiech roznosił się echem po zielonej
okolicy. Bill obserwował, jak jej policzki oblewają się uroczym rumieńcem, w
którym – musiał przyznać – wyglądała przepięknie. Nie zastanawiając się,
wyciągnął z kieszeni telefon i uwiecznił ten radosny moment, od razu ustawiając
zdjęcie na tapetę.
Ostrożnie, by przypadkiem nie
stłuc szkła, odstawił ramkę na wcześniejsze miejsce i automatycznie sięgnął do
kieszeni, by sprawdzić, która godzina. Pominął jednak tę czynność, gdy na
wyświetlaczu dostrzegł migającą kopertę, opatrzoną jej imieniem i serduszkiem.
Był pewien, że powinna mieć teraz zajęcia i już chciał odpisać, by skupiła na
wykładach, kiedy odczytał treść wiadomości, a serce ze strachu zabiło mu
mocniej.
Nie odpisał.
Po prostu wystrzelił jak z procy,
dopadając do torby stojącej na przedpokoju. W gąszczu niepotrzebnych rzeczy
odnalazł prawo jazdy i kluczyki i narzuciwszy na ramiona sportową bluzę,
wybiegł z mieszkania. Miał gdzieś to jak wyglądał, a wyciągnięty dres czy
nieułożone włosy w tej chwili były jego najmniejszym problemem. Nie przejmował
się nawet tym, że ktoś mógłby ich razem zobaczyć, bo dla Billa liczyło się
tylko to, by jak najszybciej dotrzeć na wskazane miejsce i mocno przytulić
Marię do swojej piersi.
(…)
Nie hamowała swoich łez. Nie
ukrywała ich tylko po to, by móc oczyścić się z tych uczuć. kłębiących się w
jej głowie.. Siedziała skulona na skórzanej kanapie, a tuz obok siedział Bill,
głaszcząc ją po włosach. Nie mógł znieść jej bólu. Tych łez, które wylewała w jego
koszulkę. Bolało go serce, bo to kolejny raz w ciągu kilku dni, kiedy widział
ją w takim stanie.
Już obmyślał swój plan działania,
gdy tylko spotka tę kanalię - Andreasa. Nie przypuszczał, że chłopak ciągle
żywi do niego urazę w sprawie, która wydarzyła się ponad dziesięć lat temu. Nie
potraktował Valerie z szacunkiem, ale był młody, niedoświadczony, a drzwi do
kariery stały dla niego i zespołu otworem. Nie mógł mieć dziewczyny, bo
ograniczał go kontrakt z wytwórnią, a złamanie go oznaczałoby potężne kary
finansowe, na które piętnastoletni wtedy bliźniacy nie mogli sobie pozwolić.
Ciepła dłoń Marii na jego
policzku wyrwała go z rozmyśleń. Uśmiechnął się lekko, kiedy dziewczyna
postanowiła wsunąć się na jego kolana. Ułożyła się wygodnie, opierając mokrą od
łez twarz na ramieniu chłopaka. Przyciągnął ją bliżej do siebie i złożył delikatny
pocałunek na skroni. Dłoń automatycznie powędrowała na drobniutkie plecy, by
lekko muskać je opuszkami palców.
- Powiedz mi,
Bill... – Zaczęła cichutko, podnosząc
głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. – Powiedz mi, po co temu chłopakowi tak
zależało na tym, by mieć o mnie te informacje? Co ja mu zrobiłam? – Zaniosła
się szlochem, a jemu zaschło w gardle. Nie mógł przecież ukrywać przed nią
błędów przeszłości.
- Widzisz… Jemu
nie chodziło o ciebie, a o mnie. Andreas od zawsze był… dziwny. Apodyktyczny. Był
moim najlepszym kumplem, a potem zacząłem chodzić z jego siostrą, Val. – Maria
wpatrywała się w niego, a teraz cała ta historia miała dla niej logiczny sens.
- Zerwałeś z
nią i dlatego on przez te wszystkie lata chciał zemsty? – Bill skinął głową,
wypuszczając nagromadzone w płucach powietrze.
- Miałem wtedy
piętnaście lat… Lubiłem Valerie, ale potem pojawiła się możliwość wybicia się i
skorzystałem… Łamiąc przy tym jej serce. –
Przyznał szczerze, przygryzając dolną wargę. – Nie jesteś na mnie zła?
- Za co mam być na ciebie zła? To nie twoja
wina, że ten chłopak ma nierówno pod sufitem. Minęło dziesięć lat, ja bym już
dawno o tym zapomniała. – Ucałowała jego drżące wargi i mocniej wtuliła w ciało
blondyna. – A poza tym, każdy z nas popełnił kiedyś jakiś błąd. Nie jesteśmy
idealni. – Maria zaśmiała się dźwięcznie i złączyła ich dłonie ze sobą.
- Dziękuję. –
Szepnął na tyle głośno, by mogła go usłyszeć. – A teraz zamówimy coś do
jedzenia, bo zrobiłem się strasznie głodny.
*
Mijały właśnie dwa tygodnie od
czasu ich kłótni. Pierwszej poważnej kłótni, przez którą ich przyjaźń wisiała
na włosku, o ile jeszcze można było mówić o przyjaźni. Dwa pieprzone tygodnie
bez żadnego słowa, bez żadnego kontaktu. Czternaście dni bez ani jednego,
krótkiego spojrzenia.
Przez cały ten czas Maria
pojawiała się na zajęciach, ale wybierała miejsce z dala od Olivii. Siadała w
kącie sali lub całkiem w pierwszym rzędzie. Skrzętnie notowała wszystko, ale
ona nie mogła na niczym się skupić. W ciągu tych trzech tygodni zawaliła dwa
poważne kolokwia, które powinna zaliczyć na wysoką ocenę. Nie miała nawet siły,
by zmusić się do nauki. Całe jej życie wywróciło się do góry nogami. Już nie
mogła liczyć na wsparcie Marii, a najgorsze w tym wszystkim było oczekiwanie na
dawcę do przeszczepu serca dla Adriena.
Po skończonych zajęciach jak
najszybciej spakowała swoje rzeczy, by dogonić blondynkę. Codziennie wsiadała
do czarnego vana, który najpewniej był służbowym samochodem Kaulitza lub kogoś
z jego ludzi i odjeżdżała w kierunku centrum. Olivia wybiegła tuż przed boczne
wyjście, gdzie mignęła jej postać dziewczyny i uśmiechnęła się. Stała pod małym
daszkiem z zaszokowaną miną, podobnie jak większość berlińczyków, którzy w
połowie czerwca nie spodziewali się potężnego oberwania chmury.
- Od kiedy ty
palisz? – Olivia stanęła tuż obok Marii, spoglądając jak ta zaciąga się szarym,
papierosowym dymem. Dziewczyna puściła jej słowa mimo uszu, delektując się tą
chwilą pozornej wolności. Papieros oznaczał dla niej bowiem złamanie pewnych
schematów, według których postępowała.
Cisza między nimi z każdą sekundą
stawała się mniej znośna.
Maria nerwowo rozglądała się za
czarnym autem, które lada moment powinno tutaj być. Nie miała najmniejszej
ochoty dłużej znosić towarzystwa Olivii. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy
wyczekiwane auto zatrąbiło. Zgasiła butem niedopałek i już miała ruszyć w
kierunku samochodu, gdy dziewczyna stanęła jej na drodze i złapała ją mocno za
nadgarstek.
- Pogadajmy,
słyszysz?! Proszę... – Załkała, a po
chwili jej łzy mieszały się z padającymi kroplami deszczu.
- Nie mamy o
czym. – Ton jej głosu był nieprzyjemny, wręcz lodowaty, a Maria – jednym, mocnym
ruchem – wyrwała się z uścisku, posyłając dziewczynie spojrzenie maksymalnie
przesiąknięte bólem i rozczarowaniem. Szła szybkim krokiem, omijając kałuże, a
pod jej powiekami zbierały się łzy. Łzy bezsilności, bo nie była w stanie jej
wybaczyć… Jeszcze nie teraz.
Olivia stała w miejscu,
obserwując jak cienka, poszarpana do granic możliwości linka symbolizująca ich
przyjaźń zrywa się pod naciskiem obojętności ze strony Marii. Kolejna próba
kontaktu z nią okazała się fiaskiem tak, jak sto dwie wysłane wiadomości i
ponad dwieście połączeń wychodzących, których nie odebrała. Straciła
jakąkolwiek nadzieję na to, że blondynka odezwie się do niej i nie pozostawało
jej nic innego, jak – przynajmniej na razie – dać sobie spokój.
*
Opierał dłonie na kierownicy, a rzęsiste krople deszczu obijały się o przyciemnione szyby służbowego Range Rovera. Jego myśli znów wędrowały wokół tego, co niedawno wydarzyło się w jego życiu. Oddychał spazmatycznie, ale nie mógł sobie pozwolić na łzy. Nie teraz, kiedy lada moment do samochodu powinna wsiąść dziewczyna jego brata. Nim się spostrzegł, przemoczona do ostatniej nitki Maria usiadła obok niego.
- Tom, cześć! – Przywitała się z nim radośnie, jednocześnie posyłając mu przepraszające spojrzenie, kiedy tapicerka pod jej drobnym ciałem zaczęła robić się mokra. – Wybacz. – Zrobiła głupią minę, na co Gitarzysta zareagował śmiechem.
- Cześć, Młoda. – Uśmiechnął się, nie zdając sobie sprawy, że dziewczyna dostrzegła w jego grymasie przypominającym uśmiech ten ból, o którym starał się zapomnieć. Wnikliwie wpatrywała się w jego twarz, tak podobną do twarzy Billa.
- Jak się trzymasz? – Spojrzała na niego spod kaskady długich rzęs, a on odpalił silnik i ruszył w przeciwnym niż zwykle kierunku. – Dokąd jedziemy? – Patrzyła przed siebie, bo nie mogła skojarzyć ulic, którymi właśnie się poruszali.
- Jedziemy do studia. Bill prosił, bym cię tam zawiózł, ale jedziemy inną drogą. Sama rozumiesz, remonty, objazdy, w głowę idzie dostać. – Nie odpowiedział na pierwsze pytanie i wcale nie musiał. Był jak otwarta księga, z której rozumiała, że pod maską pozornego szczęścia ukryty jest teraz ból po stracie dziecka i poczucie winy. I choć wiedziała, że zaczęli starania o potomstwo, tragedia jakiej Tom i Ria doświadczyli wciąż odbijała się na jego zachowaniu.
Przemierzali kolejne kilometry w
ciszy. Broda Toma drgała lekko, jednak dobrze grał. Grał przed samym sobą, że
jest silny i twardy. W rzeczywistości miał ochotę ryczeć jak dziecko. Doskonale
to widziała.
- Nie bój się
tego, Tom. Nie bój się swoich łez... – Zaczęła cicho, a mężczyzna spojrzał na
nią badawczym wzrokiem. Zatrzymał samochód na poboczu, kilka kilometrów przed
studiem. Patrzył w dal, nie mogąc wydusić z siebie słowa. W pewnym momencie
wszystkie hamulce w nim puściły. Rysy twarzy mimowolnie się złagodziły, a on
puścił kierownicę. Poczuł jej dłoń na swojej. Ściskała delikatnie długie palce,
ale nic nie mówiła. Nie komentowała. Po prostu była u jego boku, jak najlepsza
przyjaciółka.
- Zabawne…
Jeszcze całkiem niedawno zapierałem się, że nie będę mieć dzieci. A kiedy w
końcu, po trudzie, jaki włożyliśmy w poczęcie, była nas trójka… A teraz... –
Zrobił pauzę i nabrał powietrza w usta. Nic więcej nie był w stanie dodać.
- Tom? –
Podniósł na nią swoje mokre spojrzenie, a ona objęła go mocno. – Jeszcze
będziecie mieć gromadkę małych Tomciów biegających po domu… Zobaczysz, wszystko
się ułoży. – Musnęła jego policzek i poklepała po ramieniu, dodając mu otuchy.
Uśmiechnął się szeroko i
przytaknął, a potem otarł policzki i odjechał w kierunku studia, rzucając luźny
temat, na który żwawo dyskutowali przez całą drogę prowadzącą z centrum na
przedmieścia Berlina.
odcinek super! Fajne są takie wtrącane wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam!
Cieszę się mocno, że odcinek przypadł Ci do gustu! :)
UsuńTak, zdecydowanie te wtrącenia są fajne i lubię je dodawać, choć nie zawsze pasują mi do całości, ale kiedy tylko mogę - wracam sobie do ich przeszłości.
(Nie)dziękuję i pozdrawiam również :*
Bill i Maria są tak słodcy, że ojeeeej :D
OdpowiedzUsuńWłaściwie dobrze, że Maria olewa tę pseudo przyjaciółkę. Nie powinna się więcej zadawać z kimś, na kim tak ogromnie się zawiodła. Dla mnie to nie do pomyślenia, żeby jeszcze odbudować taką znajomość. No, ale - to już od Marii zależy, co dalej z tym będzie :)
Jeśli chodzi o Toma, myślę, że to dziecko sprawiło, że dojrzał w bardzo szybkim tempie. Pomijając już fakt, że jest całkowicie idealny, teraz stał się prawdziwym mężczyzną. Mimo tego zagubienia, trwa przy Rii i jedynym czego pragnie, to kolejne dziecko, o które z pewnością będą się starać na różne sposoby ;) O czym ja myślę w ogóle?! Hahahaa
Są słodcy - potwierdzam! ♥
UsuńPóki co olewa, ale problem polega na tym, że Maria to typ osoby, która łatwo wybacza (czasami za łatwo...), więc w tym wypadku jeszcze nic nie jest do końca pewne. Zobaczymy, do jakich wniosków dojdzie, kiedy jej życie trochę się pokomplikuje.
Myślisz o bardzo przyjemnych rzeczach xD Swoją drogą, jestem ciekawa, kiedy w prawdziwym życiu doczekamy się małych Tomciów. To dopiero będzie słodkie! I przepraszam, ale muszę - już wyobrażam sobie wujka Billa, rozpieszczającego bratanice lub bratanka ♥
Wiesz, w zasadzie powinnam się uczyć do poniedziałkowego egzaminu, od którego zależy, czy będę mieć wakacje, czy nie, ale co tam - odcinek ważniejszy xD W razie co, będę miała na kogo zgonić swoją porażkę.
OdpowiedzUsuńChciałabym być kiedyś tak zakochana jak Maria w Billu. Przecież ona świata poza nim nie widzi! To tak cholernie słodkie... Naprawdę. A scena z Tomem w roli głównej złamała mi serduszko wodoodporny. *JASNE*
♥
Jasne, jasne, bo wszystko to moja wina ;c
UsuńA tak całkiem serio to jestem pewna, że wszystko zaliczysz i będziesz miała czas na napisanie tej obiecanej jednoczęściówki, na którą tak bardzo czekam!
Nie widzi, oj nie widzi, ale czy na długo? Oto jest pytanie :> I tak zastanawiam się, o co chodzi z tym wodoodpornym. Oświecisz mnie? xD
Hę? Kaulitz bojący się ćmy? Coś ty ćpała?
OdpowiedzUsuńWiesz, ja na miejscu Marii nigdy bym nie wybaczyła byłej 'przyjaciółce' uważam, że to, co zrobiło jest bardzo nie ma miejscu i nie ma na to usprawiedliwienia. Myślę jednak, że ta się wkrótce złamie...
Sytuacja Toma jest ciężka, ale zdaje się to tylko początek ciężkiej drogi. Doprawdy współczuję mu, ale może nie warto jeszcze się załamywać. Jeszcze nie.
Może nie tyle bojący, co po prostu się wystraszył xD To sytuacja z życia wzięta. Wyobraź sobie, że wieczorem - przez kilka minut - miałam otwartą szafkę i nieświadoma niczego po prostu ją zamknęłam, i kiedy na następny dzień chciałam coś z tej szafki wyjąć, to ćma postanowiła wylecieć, a ja prawie dostałam zawału. Historia śmieszna i wręcz idealnie pasująca do Kaulitza ^^
UsuńJa też nie, ale Maria ma tę cechę, że jest w stanie wybaczyć, dać drugą szansę, ale czy tym razem to zadziała - nie wiem... A Tom musi walczyć i jestem pewna, że z jego wewnętrzną siłą, ta walka zakończy się pozytywnie. Ria dała mu motywację do działania i sam fakt, że zgodziła się na kolejną próbę, jest - w pewnym stopniu - sukcesem. Teraz tylko trzeba czekać na owoce ich starań przepełnionych miłością :)
Dziwne, bez żadnego ogromnego opóźnienia jestem.
OdpowiedzUsuńCzy naprawdę zawsze dziewczyny, kobiety, płeć piękna musi bać się pająków? Wiem, że są ogromne, obleśne, włochate i zawsze patrzą się tymi swoimi świecącymi ślepiami, ale dlaczego to nie może być na przykład gąsienica? Pająki są tak pospolite, że chyba powinny się do nich przyzwyczaić. A co do ciem - moja siostra się ich panicznie boi, zawsze muszę je jej z pokoju zabierać, bo inaczej to na krok się z mojego pokoju nie ruszy. Także Bill w tym fakcie nie jest sam, aczkolwiek nawet nie wiesz, jak komicznie wygląda ta scena teraz w mojej głowie. Relacja Billa z Marią jest tak nieprawdopodobna, że aż prawdziwa. Jakkolwiek dziwacznie to zabrzmi. Rozumiem Ev, z siedem razy przeżyłam tę samą sytuację, więc nic od niej nie będę wymagać. Co prawda, byłoby mi trudno, ale nie ma rzeczy, z którą nie da się uporać. Wystarczy tylko trochę czasu, a sami dojdziemy do wniosku, co powinniśmy zrobić w związku z zaistniałą sytuacją. Osobiście prawdopodobnie wszystko miałabym w głębokim poważaniu i naprawdę nie miałabym ochoty zadawać się z Olivią. Choć Maria może postąpić inaczej, w końcu nie wiem, jak długo są przyjaciółkami, jak mocno są ze sobą zżyte, a to wszystko ma ogromny wpływ na to, jak się dana persona zachowa w podobnym położeniu. Bunt, widzę tutaj bunt i mam nadzieję, że za daleko to on nie pobiegnie. Nieładnie tak wszystkie niezałatwione sprawy zostawić w tyle. Tom z Rią są w trudnej sytuacji, trudno sobie wyobrazić, co oboje muszą czuć w tym momencie. Niby takie nierealne, niby takie odległe, a mimo tak cholernie przeszywające bólem, że nie da się o tym ot tak zapomnieć. Ból nie zniknie, a niepokój będzie narastał z każdym dnie. Bo, co jeśli następnym razem wydarzy się to samo?
Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3
Chyba tak... Ja boję się i pająków i gąsienic... W zasadzie boję się wszystkich latających owadów, nawet komara. I przeżywam prawdziwą gehennę, kiedy w moim pokoju pojawia się pająk, a już najgorzej jest, gdy zauważam go za łóżkiem. Wtedy mam nockę wyjętą z życiorysu, bo leżę z włączoną lampką i gapię się na ścianę, wyobrażając sobie, że ten głupi pająk zaraz wyjdzie. Ehhh, dziwny ze mnie człowiek.
UsuńWiesz, może jestem nieobiektywna, ale naprawdę uwielbiam tę ich słodką relację, ale przygotowałam dla nich coś, co może zdegradować Billa z pozycji cudownego chłopaka do dupka wszech czasów i nie mogę się wręcz doczekać, aż opublikuję ten rozdział.
Starta dziecka to naprawdę wielka tragedia i cieszę się, że jako autorka mam tę możliwość, że to ode mnie zależą ich losy w tej historii... Póki co, tylko tyle mogę o nich powiedzieć :)
Kocham Twój styl pisania, jest taki delikatny, treściwy i niedopowiedziany, że w głowie czytelnika tworzy piękny obraz. Olivia spieprzyła sprawę i nie dziwię się Marii, że nie chce z nią rozmawiać, nawet dziwię się, że jej nie udusiła. Tom chce być tatą?Strasznie mu współczuję ale myślę, że uda mu się nim w końcu zostać.
OdpowiedzUsuńPisz szybciutko, bo czytanie Twojego opowiadania to dla mnie przyjemność <3
Pozdrawiam ;**
Natalie (feelitall.blog.onet.pl, mojeopkoomarzeniach.blog.onet.pl)
Wiem żę Tomowi się ułoży :D jestem tego pewna :D a teraz lecę czytać dalej :D
OdpowiedzUsuń