środa, 17 czerwca 2015

Rozdział dwudziesty


Wbiegł do studia zmęczony, jakby właśnie przebiegł maraton. Pot spływał z jego skroni, a on przez kilka dobrych minut nie mógł uspokoić oddechu. Rozejrzał się błagalnym wzrokiem, poszukując chociaż namiastki jej obecności, bo gdzieś wewnątrz miał nadzieję, że może doszła do studia bocznymi alejkami, ale jego intuicja go zawiodła. Nie dostrzegł jej, a fala nieokreślonego strachu rozlała się w jego podbrzuszu, powodując drżenie rąk i przyśpieszoną akcję serca.

Bał się. Cholernie się bał, bo nie wiedział, co doprowadziło jego ukochaną Marię do takiego stanu. Przecież nigdy wcześniej nie dał jej żadnego powodu, by mogła posądzać go o zdradę! Ba, nigdy nawet nie poczuł pociągu do innej kobiety. A jednak…

Osunął się po ścianie głównego pomieszczenia dla zespołu, próbując uspokoić myśli. Przed oczami wciąż widział jej zapłakaną twarz, przez co czuł się jak skończony drań. Kiedyś, bardzo dawno temu, przysiągł sobie, że nigdy więcej nie będzie powodem łez swoich bliskich, czego nie potrafił się trzymać. Świadomie lub nie ranił kobiety, ale tym razem miało być inaczej. Mieli być szczęśliwi bez względu na wszystko, a on kolejny raz zawiódł.

- Laptop! – Poderwał się nagle, przerywając nadchodzącą burzę czarnych myśli. Dopadł się do komputera, sprawdzając historię wyświetlanych stron, ale nic nie układało mu się w logiczną całość i już miał wyłączać sprzęt, kiedy odruchowo sprawdził prywatną pocztę. I zamarł.

Zamarł, a potem wybuchł śmiechem, nie mogąc uwierzyć w całą tą absurdalną sytuację.

Czym prędzej chwycił za kluczyki swojego białego Audi i w pośpiechu nabazgrał kilka słów dla Toma, by się nie martwił. Wybiegł ze studia, wsiadając za kółko. Przekręcił kluczyk w stacyjce, odpalił silnik i z piskiem opon wyjechał z posesji. Przemierzał kolejne kilometry, nie zważając na sygnalizację, by jak najszybciej znaleźć się w ich mieszkaniu. Zatrzymał się jedynie przy niewielkiej, jeszcze czynnej kwiaciarni, kupując bukiet czerwonych, jej ulubionych róż. Z sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy opuścił kwiaciarenkę, mając pewność, że młoda florystyka go rozpoznała, ale nie zważał na to. Ostrożnie ułożył bukiet na przednim siedzeniu i wcisnął pedał gazu, zaciskając smukłe palce na kierownicy tak mocno, aż pobielały mu kłykcie. Oddech stał się przyśpieszony, kiedy zaparkował kilka metrów od klatki schodowej, nie mając pewności, co zobaczy wewnątrz mieszkania. Z ulicy nie dostrzegał żadnych oznak jej obecności. Nie paliła się żadna lampka, ani nawet świeczka, a okno – jak zazwyczaj uchylone – teraz pozostawało zamknięte.  Drżącymi dłońmi złapał za bukiet i niepewnym krokiem ruszył w kierunku wejścia do wieżowca. Minął portiera, który machnął mu na powitanie, ale nie zaszczycił go nawet cieniem uśmiechu. Z irytacją oczekiwał na windę, a tych kilka sekund było dla niego wiecznością. Kiedy w końcu znalazł się na odpowiednim piętrze, wyczuł jej zapach, którego nie pomyliłby z żadnym innym. Uśmiechnął się lekko, bo teraz był już pewien, że jest tutaj.

I się nie pomylił.

Siedziała skulona w kącie salonu, a blond kosmyki zakrywały znaczą część jej twarzy. Słyszał, jak spazmatycznie oddychała. Słyszał, jak łkała, ale bał się wykonać jakikolwiek ruch, by jej nie wystraszyć.  Przez kilka chwil wpatrywał się w jej dygoczące ciało i pluł sobie w brodę, że doprowadził ją do takiego stanu, bo przecież mógł jej to wyjaśnić na tej cholernej polanie...

Ostrożnie stawiał kolejne kroki, a kiedy Maria podniosła na niego swoje zapłakane spojrzenie – nie wytrzymał. Odrzucił kwiaty na stojącą nieopodal kanapę i podbiegł do niej, klękając tuż przed jej mokrą od łez twarzą. Złapał ją za podbródek, by móc spojrzeć w te piękne oczy, teraz przyćmione smutkiem i rozczarowaniem. Nachylił się w jej kierunku, układając swoje drżące dłonie na mokrych policzkach dziewczyny, a kciukami starł świeże łzy, toczące się śladami rozmazanego makijażu.

- Dlaczego…? – Odezwała się na cicho, jednak na tyle głośno, by ją zrozumiał. Ułożyła swoją dygoczącą dłoń na jego i przejechała po niej opuszkami palców, jakby starała się zapamiętać fakturę jego skóry. Zaciągnęła się mocno powietrzem przesiąkniętym do granic możliwości jego zapachem i wykonała krótki gest, którym zaskoczyła nawet samą siebie.

I z pewnością zaskoczyła też Billa, który kompletnie się tego nie spodziewał.

- Co do…? – Mruknął kompletnie wybity z pantałyku, przykładając dłoń do pulsującego policzka. Spojrzał na przerażoną dziewczynę, która patrzyła to na niego, to na swoje palce, które boleśnie odcisnęły się na delikatnej skórze Wokalisty, pozostawiając cztery czerwone ślady. – Czy ty mnie właśnie uderzyłaś? – Bill spojrzał na nią wymownie, a po chwili wybuchł szczerym i niepohamowanym śmiechem.

Śmiechem, który przecież tak uwielbiała i w który mogłaby wsłuchiwać się godzinami. Już miała pogładzić nieblednący policzek chłopaka, kiedy w ostatniej chwili odezwało się jej sumienie.

Głupia idiotka! Przecież on cię zdradza, bawi się tobą, a ty chcesz go przeprosić?!

Cofnęła speszona rękę, chowając ją do kieszeni i spuściła wzrok na swoje stopy. No tak, już prawie zapomniała, co wydarzyło się kilka godzin temu. Już prawie dała ponieść się emocjom i chęci zbliżenia do mężczyzny, który zawrócił jej w głowie, a który okazał się być zwykłym dupkiem.

Grzeczna dziewczynka. A teraz wygarnij mu wszystko, co o nim myślisz. No dalej, zrób to!

Nabrała gwałtownie powietrza i z żalem przymknęła wciąż zaczerwienione, piekące powieki. Musiała powiedzieć mu to, co od kilku godzin kłębiło się w jej myślach i nie pozwalało uspokoić. Musiała wyrzucić to z siebie, by uwolnić się od narastającego w niej strachu przed burzą.

- Jak mogłeś? Po tych wszystkich słowach, gestach, zapewnieniach? Jak mogłeś? – Zaczęła cicho, wypowiadając dokładnie każde pojedyncze słowo. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma, doskonale zdając sobie sprawę, jak bolesne dla niego okazały się te zlepki przypadkowych liter, układające się w słowa.

- Zanim zaczniesz…

- Milcz, do cholery! Myślisz, że interesuje mnie twoje tłumaczenie?! Bo pewnie zaraz usłyszę, że to przypadek, że nie chciałeś, że nie miałeś pojęcia, jak to się skończy… Nie jestem idiotką, Bill!

Jesteś, skoro dałaś mu się uwieść i uwierzyłaś tym pięknym tęczówkom, tym idealnie skrojonym ustom, które wypowiadały te idealne słowa, dając ci złudne poczucie bezpieczeństwa.

- Maria, daj mi coś powiedzieć! Caroline nie jest żadną kochanką, tylko moją kuzynką, rozumiesz? K-U-Z-Y-N-K-Ą! Źle zinterpretowałaś całą tę sytuację… – Przywarł jej drżącym od nadmiaru emocji ciałem do chłodnej ściany i splótł ich obie dłonie w taki sposób, że nie mogła mu się wyrwać. Swoim palącym spojrzeniem zmusił ją, by spojrzała w jego błyszczące tęczówki, a kiedy miał pewność, że jej uwaga skupiła się tylko na nim, kontynuował: - Przepraszam… Małpko, tak bardzo cię przepraszam za tę beznadziejną sytuację. – Nachylił się w jej kierunku i ucałował mokre policzki. Przesunął wargami w kierunku ust i delikatnie, trochę nieśmiało musnął je, oczekując jej reakcji.

A ta była niemal natychmiastowa.

- C-co? To są jakieś żarty? Powiedz, że tak! Że zaraz wpadnie tu ekipa z kamerą i ktoś krzyknie: mamy cię! Powiedz…  – Dziewczyna wybuchła płaczem, uderzając w jego pierś zaciśniętą piąstką. Przez chwilę motała się w jego ramionach, aż w końcu przestała, wtulając się mocniej w jego ramię i wciąż nie przestając szlochać.

Kilka kolejnych, długich minut kołysał jej ciałem w prawo i w lewo, w przód i w tył, a kiedy miał pewność, że Maria wyciszyła się i zasnęła, delikatnie wstał i przeniósł ją na kanapę, okrywając szczelnie ciepłym kocem. Zasłonił też okno, by promienie słońca nie przeszkodziły jej we śnie i ostrożnie wyszedł z pomieszczenia z zamiarem spędzenia kilku godzin w samotności.

*

Przemierzała długi korytarz Freie Universität, skupiając na sobie ciekawskie spojrzenia wielu osób. Od kiedy rano minęła główne wejście uniwersytetu, czuła, że jest na językach innych studentów. Szła z głową dumnie uniesioną ku górze, a po jej ramieniu spływał długi warkocz. Zwiewna, dziewczęca sukienka w kwiaty na cienkich ramiączkach dodawała jej niewinności, a stukot niewysokich sandałków odbijał się echem od ścian. Czuła się dziwnie, a jednocześnie miała ochotę dzielić się swoim szczęściem z całym światem. Chciała im powiedzieć, jak bardzo jest szczęśliwa, jak bardzo zakochana i jak bardzo szaleje za jednym z najpopularniejszych Niemców. Chciała, ale nie mogła. Przynajmniej na razie.

Tuż za nią szła Olivia, które od rana nie była w sosie. Maria zdawała sobie sprawę, że jeśli teraz ktoś całkiem przypadkiem stanie im na drodze, dziewczyna nie wytrzyma i wyładuje skumulowaną w niej negatywną energię. Nie mogła pogodzić się z tym, że dawca dla jej synka w ostatnim momencie przekierowany został dla bardziej wymagającego pacjenta. Trzeba czekać, Panno Kastner – tych kilka pieprzonych liter huczało w jej bolącej głowie i wracało do niej niczym mantra.

- No proszę, kogo my tu mamy… – Przed Marią stanęła trzyosobowa grupka studentek. Dwie z nich kojarzyła jedynie z korytarza, a trzecią z zajęć. Patrzyły na nią zawistnym i zazdrosnym spojrzeniem, jakby była im coś winna. Na początku nie wiedziała, o co mogło im chodzić, ale kiedy jedna wyjęła z kieszeni telefon i pokazała jej wczorajsze zdjęcie ze swojego konta na jednym z portali społecznościowych, zrozumiała. Miała do czynienia z jego fankami. Dlaczego nie wzięła tego pod uwagę przed opublikowaniem zdjęcia?

- Nie rozumiem, o co wam chodzi. – Powiedziała pewnym głosem zupełnie niewzruszona. Nie mogła przecież dać po sobie poznać, że ten nagły atak coś dla niej znaczy. Poza tym, to zdjęcie jak każde inne, które Bill zrobił sobie z fanami. Po prostu stanął obok niej i schował – na jej prośbę – ręce do kieszeni. Wyglądali normalnie. On – gwiazda muzyki i ona – przeciętna blondynka, która podeszła do niego na jednej z berlińskich ulic.  Nie napisała też nic, co mogłoby zostać opacznie odebrane.

- Jeżdżę za Kaulitzem wszędzie, gdzie tylko mogę i co?! Ani razu nie zgodził się na zdjęcie! – Żachnęła jedna z nich, wymierzając w dziewczynę oskarżycielko palcem. Kolejna prychnęła głośno pod nosem, a trzecia, rudowłosa Valerie posłała jej spojrzenie w stylu wiem więcej, niż ci się wydaje. Uważnie śledziła każdy jej ruch, jakby szukając jakiegoś słabego punktu. Czegokolwiek, co mogłoby zdradzić narastającą w Marii panikę i chęć ucieczki tam, gdzie nie dosięgnie ich ciekawski wzrok tych dziewczyn – w jego ramiona.

- Może nie jesteś wystarczająco ładna? – Zakpiła Olivia, wtrącając się do rozmowy. Zmierzyła je wściekłym wzorkiem i zacmokała z ironią. Nie miała dzisiaj ochoty na słowne utarczki, ale musiała stanąć w obronie przyjaciółki, bo widziała jak ta pobladła z przerażenia, starając się wyjść z tej dziwnej sytuacji obronną ręką.

- Wy tak zawsze? – Val zaśmiała się pod nosem, robiąc krok w przód. – Czyżby naszej najlepszej studentce na roku zapomniało się, jak używać aparatu mowy?

- Za to ty tylko pieprzysz bez sensu, a pamiętaj… – Mruknęła znudzona Liv, spoglądając na blondynkę, której twarz powoli nabierała zdrowych rumieńców. – Pies, który dużo szczeka, mało gryzie, czy jakoś tak.

- Odezwała się Wielka Obrończyni Schulzówny. Ta sama, którą mój brat zaliczył i zostawił z dzieciakiem…  –  Valerie zaśmiała się, a zaraz po niej dziewczyny stojące obok zachichotały niemal równocześnie. Usta Liv zacisnęły się w cienką linię, a tęczówki przybrały znacznie ciemniejszy odcień niebieskiego.

- Wydaje mi się, że nie mnie braciszek pilnuje na każdym kroku. – Ułożyła ręce na biodrach, a z ust rudowłosej zniknął cwany uśmiech.

- Jeszcze słowo, a powiem twojej najlepszej kumpelce, co wyprawiasz za jej plecami… – Olivia poczuła, jak wszystkie jej mięśnie napinają się. Skąd ona mogła to wiedzieć?! Musiała grzebać w rzeczach Andreasa! Syknęła coś pod nosem, a Val uśmiechnęła się triumfalnie.

- Może mi ktoś wyjaśnić, co się tutaj dzieje? Olivia? – Maria spojrzała na przeraźliwie bladą przyjaciółkę, zupełnie nie rozumiejąc tej absurdalnej wymiany zdań. Ta milczała jak zaklęta, a po chwili uderzyła w rozradowaną Val najcięższą artylerią, a przynajmniej tak się jej wtedy wydawało.

- Myślę, że to co wiesz nijak ma się do tego, co wiem ja… – Zaczęła łagodnie, podchodząc bliżej dziewczyny. Stanęła kilka centymetrów przed jej twarzą i dłonią uniosła jej podbródek. – Jestem ciekawa, czy twoje koleżaneczki wiedzą, że braciszek nie pozwala ci używać Internetu… I że każe cię za każdą dwóję w indeksie… Traktuje cię jak dziewczynkę z podstawówki, a nie dorosłą kobietę…  – Teraz to Liv dominowała. Valerie nabrała powietrza w płuca, układając w myślach to, co chciałaby powiedzieć kompletnie wybitej z pantałyku Marii.

- Więc jeśli ty wyciągasz moje brudy na światło dzienne… Ja chętnie podzielę się swoją wiedzą z Marią… – Zwróciła się w jej kierunku, odpychając od siebie Olivię. – Widzisz, nawet nie wiesz, że twoja - pożal się - przyjaciółka dostarcza informacji…

- Zamknij się! – Podniesiony ton głosu wściekłej Olivii odbijał się echem od prawie pustych ścian uczelni, a jej spojrzenie – gdyby miało taką moc – natychmiast uciszyłoby podekscytowaną Val.

- …Mojemu bratu. – Dodała z cwanym uśmiechem, a Marię zatkało.

- Jak to twojemu bratu? – Głos jej drżał. Poczuła się tak, jakby ktoś mocno kopnął ja w brzuch, a wszystkie wnętrzności zawirowały niebezpiecznie.

- Mari, to nie tak! Wszystko ci wytłumaczę! – Płaczliwy wręcz ton głosu Liv jeszcze bardziej ją zdenerwował. Nawet nie spostrzegła, kiedy po jej policzkach zaczęły spływać gorące łzy, tworząc czarne strużki z czarnej, niby wodoodpornej, maskary.

- Co tu jest do tłumaczenia? – Prychnęła złowieszczo Val. – Tu nie ma czego tłumaczyć. Kasa, moja droga. Liczy się kasa, którą Olivka dostała za te informacje… Z kim się spotykasz… I gdzie. – Z udawanym przejęciem w głosie zdradzała kolejne szczegóły ich niegdyś tajnego układu.

- To prawda? – Maria szepnęła cichutko, a Olivia potwierdziła skinięciem głowy. To był cios poniżej pasa, którego spodziewałaby się od najgorszego wroga, a nie przyjaciółki. – Zawiodłam się… Tak cholernie się zawiodłam, rozumiesz?! I wiesz co? Wiesz, że gdybyś zwróciła się o finansową pomoc, pomogłabym ci! Nawet kosztem egzystowania cały miesiąc na śmieciowym jedzeniu! – Podniosła głos, a przed oczami zobaczyła setki czarnych, migocących plam.

- Mari, zaczekaj! Posłuchaj mnie, proszę! – Olivia nie dawała za wygraną, jednak blondynka nic sobie nie robiła z tej krzyków i próśb.

Szła szybkim krokiem mijając ciekawskich gapiów. Po chwili zniknęła w jednym z korytarzy, które prowadziły do głównego wyjścia. Wybiegła z budynku, nie hamując łez toczących się po jej policzkach. Czuła się jak pionek w durnej grze między Olivią a bratem Valerie, zraniona i oszukana przez jedną z dwóch najważniejszych osób w jej życiu. Drżącymi dłońmi wyjęła telefon z torebki i wystukała:

Ja: Przyjedź po mnie, proszę…
Będę czekać w parku niedaleko wydziału.

*

Zobacz także: the favour.

14 komentarzy:

  1. Trochę krótko, ale cieszy mnie fakt, że wróciłaś <3
    Nie mam dziś sił na długie rozpisywanie, wybacz. Dobrze, że Bill wyjaśnił, że Caroline to kuzynka. Chociaż, faceci zawsze się tak tłumaczą ;p Myślę, że Maria musi go teraz mieć na oku! :D Moim skromnym zdaniem ta pseudo przyjaźń z Olivią powinna dobiec końca. Właściwie, Liv sama do tego doprowadziła już dużo wcześniej. Ale może Maria jej wybaczy?

    Nie znikaj już, Kochana, tylko pisz kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że króciutko, ale następny odcinek powinien być dłuższy. Chociaż jak na mnie pięć stron w Wordzie to całkiem sporo ;).
      I ja się cieszę, że Ty się cieszysz! <3 Naprawdę brakowało mi pisania, odpisywania na komentarze i tej blogowej atmosfery. A Liv... Cóż, dobrze to określiłaś - pseudo przyjaźń - coraz powszechniejsze zjawisko w naszych czasach, niestety. A czy Maria jej wybaczy? Tego nie wiem nawet ja :D Czas pokaże, co z tego wyniknie.

      ♥ Właśnie biorę się za pisanie, póki wena jest!

      Usuń
  2. Boże Martie, Kochana wróciłaś! <3 Tak się ciesze, że nawet nie masz pojęcia ;). I mimo, że zalegam z połową opowiadań to jednak zaczynam od Twojej historii :D.
    Jestem szczęśliwa, że między Marią a Billem już jest okej. Wytłumaczył jej wszystko i jestem już spokojna. W sumie mógł powiedzieć jej to wcześniej tzn. że jest ktoś taki jak Caroline, że to jego kuzynka. No ale, wiadomo- faceci nie myślą, że tak powiem przyszłościowo :D. Natomiast nabawiłam się strachu czytając przemyślenia Marii w chwili, gdy do mieszkania wpadł Bill. Chociaż wiem, że Kaulitzowie potrafią być stanowczy, to jednak bałam się, że Maria nawrzeszczy na niego, zanim biedak cokolwiek zdąży powiedzieć ;)).
    Ach no i rozczuliłaś mnie zarówno dziś jak w ostatnim rozdziale tą ''małpką''. Nie wiem dlaczego, ale z ust Billa jest to tak przeurocze, że uśmiech mi sam wyskakuje na twarzy :3.
    Ta Olivia nie podoba mi się od samego początku... Mimo, że mam wahania w stosunku do niej. Raz sądzę, że po prostu jest pogubiona, że robi to dla syna, a za chwilę biorą mnie na nią takie nerwy... Przykra sytuacja, zarówno dla niej, a tym bardziej dla Marii. Tak jak wspomniałaś- fałszywa przyjaźń w naszych czasach robi się coraz popularniejsza.
    Czekam Martie na kolejny rozdział i nie znikaj już na tak długo! ;) Buziaki <3 ;*
    PS. przepraszam za usunięcie poprzedniego komentarza, ale dopatrzyłam się błędu ;/ :D. Wybacz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam, wróciłam, bo już się stęskniłam za Billem, za Marią i za moimi kochanymi Czytelniczkami! ♥ Jejku, bardzo mi miło, że zaczęłaś ode mnie! Zresztą, rozumiem Twój ból, sama mam do nadrobienia maaaasę opowiadań i muszę to powoli ogarnąć.
      Bill jest... dziwny xD Czasami aż sama się dziwię, że reaguje w taki, a nie inny sposób i szczerze powiedziawszy, jeszcze nie raz pokaże tę swoją dziwną stronę. A ,,małpkę" sama uwielbiam! <3
      Z tą przyjaźnią tak teraz jest, że w większości przypadków to tylko pozorna relacja, a przy najbliższej okazji ,,przyjaciel" zadaje nam cios prosto w serce... Że też ta fałszywość jest domeną naszych czasów, eh...
      Nie chcę niczego obiecywać, ale mam już sporo tekstu na nowy odcinek, więc oczekiwanie nie powinno być takie długie, więc trzymaj kciuki, by wszystko poszło po mojej myśli! ♥
      Buźka!

      Usuń
  3. Wow, niezłą niespodziankę mi zrobiłaś tym odcinkiem, bo już myślałam, że do emerytury się nie doczekam! xD I wiesz co? KOCHAM ten odcinek, naprawdę! W końcu ten dupek aka Bill się ogarnął i wytłumaczył Marii. Wchodząc w link czułam, że znowu coś będzie się działo (z negatywnym wydźwiękiem) i co? Nie myliłam się. Dobrze, że Maria poznała prawdę, bo ileż można być dwulicową przyjaciółką? O ile Olivia w ogóle nią była...
    Pisz szybciutko kolejną część, zanim zapuszczę korzenie od czekania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Dla mnie samej publikacja tego rozdziału była niespodzianką. Pracowałam nad nim długo i jak widać - opłacało się :) Cieszę się, bardzo się cieszę, że dwudziestka Ci się spodobała! ♥
      Kolejne dobre stwierdzenie w kierunku Olivii... Ale czy była, czy też nie, wyjaśni się w kilku kolejnych odcinkach.
      No i piszę, piszę, mam już dwie strony xD

      Usuń
  4. Długo cię nie było. W tym czasie zdążyłam napisać matury pisemne, zdać matury ustne, skończyć Pornografię Uczuć i porządnie wypocząć. Wiesz, że wczoraj nawet zastanawiałam się, co się z tobą stało?
    Warto było czekać. Odcinek jest naprawdę świetny, choć przyznam szczerze, że trochę brakowało mi relacji Marii z rozmowy z Billem, kiedy ten wrócił do domu. Ale teraz nie to zaprząta moje myśli, bo już nie mogę się doczekać następnego odcinka. Zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo za długo. Nie planowałam kolejnej przerwy, ale to samo tak wyszło - wiesz, trochę mi się w życiu pokomplikowało, ale wychodzę na prostą, stąd też moja obecność tutaj :) Matury... Ten czas szybko leci, bo za kilka dni wyniki. Mogę zapytać, jak Ci poszło? :)
      Spędziłam kilka dobrych godzin, by napisać ten odcinek i dopracować go na tyle, by móc go opublikować i bardzo doceniam Twoje słowa! Celowo pominęłam relację Marii, bo w najbliższych odcinkach jej przemyśleń będzie naprawdę sporo. A czy będzie ciekawe - cóż, sama to ocenisz przy kolejnym rozdziale! :)

      Usuń
    2. Widzisz, nie wszystko można zaplanować. Nie mam pojęcia jak mi poszło i z każdym dniem zaczynam się coraz bardziej denerwować, dlatego uciekam w świat fantazji, by nie oszaleć i nie oderwać się od rzeczywistości.
      Nie mogę się doczekać :)

      Usuń
  5. KRÓTKO!! ale za to pięknie<3 nie mogę się doczekać następnego odcinka. Czego to ludzie nie zrobią dla kasy...Taki człowiek to nie przyjaciel.
    Pozdrawiam, pisz szybciutko bo jestem ciekawa ;)
    Natalie(feelitall.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję za miłe słowa! ♥ Nie chcę zapeszać, ale pisanie rozdziału idzie mi zaskakująco dobrze, więc pewnie zaraz po weekendzie coś nowego się tutaj pojawi! :)

      Usuń
  6. Ja wiedziałam, no wiedziałam, że... eh, no kujde.
    Tak sobie teraz wyobrażam całą pierwszą sceną i stwierdzam, że Maria musiała uznać Billa za wariata, kiedy się tak szaleńczo śmiał. To nie było normalne, tylko najważniejsze, że w miarę normalnie udało się Kaulitzowi wytłumaczyć Marii zaistniałą sytuację. Cieszę się, że w dość normalnie - jak na mężczyznę przystało - przyjął tę chwilę słabości w ich związku. Ponoć kłótnie sprawiają, że relacje między ludzie są bardziej zażyłe, a ukochani zakochują się w sobie jeszcze bardziej, tym samym budując większe zaufanie wokół swojej dwójki. Choć nie powiem, ciekawi mnie wizyta kuzynki Billa u nich. Eh, tak, jak ma się wszystko wyjaśnić, to niech robi to szybko i najlepiej w jednym ciągu. Cóż, tajemnica Olivii nie mogła pozostać długo sekretem. Tylko szkoda, że wyszło to nie w takich okolicznościach jak powinno. Niedobrze, źle, bardzo niedobrze.
    Wiem, stać mnie na jakiś bardziej konstruktywny komentarz, ale czas mnie tak goni, a ja mam jeszcze tyle do nadrabiania, że już mnie głowa od tego boli.. Więc przepraszam, następnym razem postaram się o wiele bardziej.
    Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo mój Bill to taki mały wariat :-) Jeszcze zaskoczy, zaszokuje i wkurzy Cię nie raz. A co do kłótni i tego, że scalają związek - spotkałam się z czymś takim wśród znajomych, więc pewnie coś w tym jest. Mówią, że prawdziwa miłość wszystko wybaczy i faktycznie, niektórzy ludzie konsekwentnie się tego trzymają.
      Zdecydowanie tak, Olivia powinna sama powiedzieć o wszystkim Marii, a tak bidulka musiała dowiadywać się od osób trzecich. Najgorsze jest właśnie to, kiedy bliska nam osoba jest jednocześnie naszym przyjacielem/kochankiem/partnerem i wrogiem. Najgorsze połączenie świata,..
      Kochana, jakość Twoich komentarzy zawsze jest na wysokim poziomie, więc nie masz się czym martwić :)
      Buźka!

      Usuń
  7. krótko i mój komentarz też krótki.
    LECE CZYTAĆ DALEJ!

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu rozdziału zostawisz swoją opinię!

Dziękuję! :-)