sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział dwudziesty piąty


Kolejny dzień bez niego miał się ku końcowi. Już nawet nie liczyła, którą noc z kolei przyjdzie jej spędzić samotnie, bo po dziesiątym wykreślonym okienku w kalendarzu przestała liczyć. Przestała też łudzić się o jakikolwiek znak z jego strony i z wielkim wysiłkiem starała się zaakceptować fakt, że Bill po prostu się znudził i wyrzucił ją ze swojego życia, jak zużytą zabawkę, której już nie chciał. Przymknęła piekące powieki, by powstrzymać zbierające się pod nimi łzy, jednak bez skutku. Kilka słonych kropel stoczyło się po jej jeszcze szczuplejszych policzkach, tworząc nowe ślady na poszarzałej cerze. Kiedy już myślała, że jest na tyle silna, by móc myśleć o nim bez płaczu i uczucia rozczarowania, bolesna rzeczywistość dawała jej się we znaki, pokazując jak słabą jest osobą.

Słońce powoli zachodziło za horyzont, a ona powolnym krokiem przemierzała kolejne kilometry wzdłuż brzegu rzeki, by finalnie dotrzeć do niewielkiego, nadgryzionego zębem czasu mostku, na którym kiedyś spędzała długie godziny, czytając książki czy ucząc się na klasówki. Przysiadła na jego brzegu, wsuwając stopy do ciepłej wody, która swoimi ruchami delikatnie je obmywała, przynosząc ulgę po naprawdę ciepłym dniu. W ciszy obserwowała zachodzące słońce i gdyby ktoś poprosił ją o wskazanie ulubionej formy relaksu, bez zastanowienia odparłaby, że jest to właśnie obserwowanie tego urokliwego zjawiska. Zresztą, on też to uwielbiał. Czasami wspólnie, w pełnym skupieniu, przyglądali się, jak słońce znika za wysokimi budynkami Berlina, a czasami oddawali się małym przyjemnościom, pozwalając, by ostatnie promienie muskały ich ciała.

Oddając się wspomnieniom, nawet nie zauważyła, kiedy u jej boku pojawiła się Olivia. Dopiero delikatny dotyk dziewczyny sprowadził ją z powrotem na ziemię, a na jej twarzy, po raz pierwszy od dłuższego czasu, zagościł szczery, niewymuszony uśmiech. Rozumiały się bez słów i już po chwili siedziały wtulone w siebie, delektując się tą niezwykłą chwilą pojednania.

- Już myślałam, że z moim rzęchem dzisiaj nie dojadę. Trzy razy zgasł mi silnik, trzy razy! – Olivia w końcu przerwała ciszę, podejmując rozmowę, bez której i tak by się nie obyło.

Maria w jej oczach widziała niezrozumienie i była pewna, że zaraz zaleje ją fala nieuniknionych i bolesnych pytań.  Wciągnęła gwałtownie powietrze, jakby to miało dodać jej siły przed nadchodzącą, emocjonalną katastrofą. Olivia nie musiała pytać, by widzieć, że coś złego dzieje się z jej przyjaciółką i nie naciskała na jakąkolwiek spowiedź. Na tyle dobrze znała Marię, by wywnioskować po jej zachowaniu, że zaraz się przed nią otworzy, że wszystko jej powie.

I tak właśnie się stało.

Zaczęła od samego początku – od feralnego poranka w studiu, kiedy myślała, że coś jej zaszkodziło. Wspomniała o rozmowie z matką, o jej przypuszczeniach, a potem o kilku ciążowych testach, których wynik był pozytywy. Z gulą w gardle opowiedziała Olivii o rozmowie z Billem, o jego reakcji i nagłej wyprowadzce. O setkach nieodebranych połączeń, o wielu pytaniach bez odpowiedzi, o godzinach spędzonych na wylewaniu łez w poduszkę przesiąkniętą jego zapachem, o pierwszej wizycie u ginekologa, gdzie miała okazję zobaczyć tę maleńką fasolkę, rozwijającą się pod jej sercem. W międzyczasie obserwowała, jak twarz Olivii zmienia się z każdym jej słowem. Dziewczyna na zmianę otwierała usta w kompletnym szoku, a potem zaciskała pięści, by pohamować w sobie wybuch agresji.

- Reszty na pewno się domyślasz. Wróciłam do Oranienburga, bo nie mogłam znieść ani chwili dłużej w Berlinie. – Maria zakończyła swój monolog, wierzchem dłoni ocierając mokre i zaczerwienione policzki. Spuściła wzrok na swoje stopy, by uniknąć palącego spojrzenia Olivii, jednak zamiast tego poczuła ciepło bijące od przyjaciółki, która jednym ruchem przytuliła ją mocno do siebie, po czym naprawdę poważnym głosem powiedziała:

- Niech ja go tylko spotkam, to będzie z nim naprawdę niewesoło.

*

Siedząc na niewygodnym parapecie w paryskim hotelu, obserwował już od godziny, jak nocne życie miasta budzi się z letargu. Pod osłoną nocy wszystko stawało się ciekawsze, bardziej kuszące, a kiedy dopił ostatniego łyka alkoholowego trunku, bez cienia zawahania zeskoczył z wcześniejszego miejsca i nieco chwiejnym krokiem ruszył w kierunku drzwi, uprzednio narzucając na ramiona ciemną bluzę, by zlać się z otoczeniem. Musiał wyjść z tych czterech ścian, bo przytłaczająca cisza działała mu na nerwy, a kupno kolejnej butelki wina było idealnym pretekstem na ochłonięcie z nadmiaru emocji.

Specjalnie wybrał okrężną drogę do jedynego sklepu monopolowego w okolicy, by wydłużyć sobie spacer, a tym samym oczyścić umysł z kłębiących się w jego głowie myśli. Nie radził sobie z nimi. Nie radził sobie z narastającą samotnością i wyrzutami sumienia, ale coś go blokowało przed pójściem na przód, przed spotkaniem z Marią twarzą w twarz. Blokował go brak odwagi i ta niepewność, bo nie był w stanie przewidzieć jej reakcji. Dni mijały, a on zamiast działać, jeszcze bardziej oddalał się od miłości swojego życia, powoli spadając na samo dno własnej beznadziejności.

Po piętnastu minutach doszedł do celu. Poprawił okulary i kaptur, by jeszcze bardziej ukryć swoją tożsamość i pewnym krokiem wszedł do środka. Rozejrzał się zapobiegawczo, a kiedy miał pewność, że w spokoju może zrobić zakupy, udał się w samo centrum działu z alkoholami. Sięgnął po pierwszą lepszą butelkę wina, a potem po jeszcze jedną do kompletu i podszedł do kasy, zapłacił i wyszedł, posyłając młodziutkiej kasjerce jeden ze swoich wyuczonych uśmiechów.

Gdy tylko skręcił w mniej uczęszczaną alejkę, nie mógł się powstrzymać przed otworzeniem wina. Oparł się o fasadę jednej z kamienic i odbezpieczył procentowy napój, bo jego organizm domagał się kolejnej dawki alkoholu, nad czym nie był w stanie zapanować. To było silniejsze od wszelkich obietnic, które każdego ranka składał sobie przed lustrzanym odbiciem. Czuł się coraz bardziej żałosny, a wino, zamiast ukoić jego skołatane nerwy, tylko pogrążyło go w beznadziejnym nastroju. Przeklął pod nosem i odpalił papierosa, pokładając w nim ostatnią nadzieję na chociaż minimalną poprawę humoru, ale i to zawiodło. Wrócił do hotelu jeszcze bardziej sfrustrowany niż przed wyjściem i bocznymi schodami dostał się na odpowiednie piętro, a potem zniknął za drzwiami swojego pokoju, by w spokoju dokończyć trunek i oddać się w ramiona Morfeusza.

*

Po litrach wylanych łez i godzinach bezsennych nocy w końcu odżyła i jak kwiat potrzebuje wody, by odżyć, tak ona potrzebowała Olivii. Potrzebowała jej często mało śmiesznych żartów, zaraźliwego śmiechu, a przede wszystkim potrzebowała jej bliskości, wsparcia i zrozumienia. Po raz pierwszy od wielu dni na jej ustach gościł szczery i szeroki uśmiech, co traktowała jako swój mały wielki sukces. Nawet kolejny głuchy telefon w ciągu jednej godziny nie był w stanie popsuć jej wyśmienitego humoru i tak jak poprzednim razem chciała odebrać to połączenie, jednak Olivia wyrwała jej telefon z dłoni i zapytała:

- Nie domyślasz się kto stoi za tymi telefonami?

Dziewczyna zaprzeczyła i z dziwną miną spojrzała na przyjaciółkę, która nie musiała rozwijać myśli. Wtedy też dotarła do Marii oczywista oczywistość. Wszystkie te połączenia w dzień i w nocy, kiedy zaspana odbierała, ale nikt się nie odzywał, ta grobowa cisza po drugiej stronie słuchawki i rozłączanie się po kilku wypowiedzianych przez nią słowach miały wspólny mianownik – Bill Kaulitz.

- Jak chcesz to sprawdzić? – Szepnęła, kiedy dotarł do niej sens własnych przemyśleń. Momentalnie zaschło jej w gardle, a zimny pot oblał drobne ciało. Bill szukał z nią kontaktu, próbował dać do zrozumienia, że o niej nie zapomniał, a ona była święcie przekonana, że to jakieś głupie żarty.

- Spokojnie, Mari, spokojnie. – Olivia, widząc reakcję blondynki, skarciła się w myślach za swoją głupotę i ostrożnie pomogła Marii usiąść na łóżku. Odgarnęła z jej mokrego czoła kosmyki włosów, zakładając je za ucho i wyciszyła dzwoniący telefon. Żałowała, że w ogóle rozpoczęła ten temat, bo równie dobrze swoje przypuszczenia mogła sprawdzić bez wtajemniczania przyjaciółki, czym tylko przysporzyła jej dodatkowego stresu.

- Muszę się z nim zobaczyć. – Jęknęła, chowając twarz w dłoniach. Kolejny raz doprowadził ją na skraj zdrowych zmysłów i obłędu. Kolejny raz pokazał jej, w jakim emocjonalnym bałaganie trwała, nie potrafiąc z niego wyjść o własnych siłach.

Olivia milczała, w myślach posyłając Kaulitza do diabła. Nie mogła jednak biernie przyglądać się, jak jedna z najważniejszych osób w jej życiu, zamiast wychodzić na prostą, coraz bardziej pogrąża się w sidłach nieszczęśliwej miłości. Nie mogła patrzeć na jej łzy. Na ból, jaki krył się w tych dużych, niebieskich, przygaszonych tęczówkach, które kiedyś emanowały szczęściem. Na coraz chudszą sylwetkę i coraz bardziej zapadnięte policzki. Ostrożnie podeszła do skulonej na łóżku Marii i okryła jej spazmatycznie dygoczące ciało miękkim kocem. Z jeszcze większym wyczuciem wsunęła pod jej twarz poduszkę i zsunęła rolety, by pozwolić jej odpocząć, jednak to, o co poprosiła Maria, całkowicie zwaliło ją z nóg:

- Liv, zamów dwa bilety na koncert w Berlinie, proszę…

11 komentarzy:

  1. To nie tak, że mnie tu nie ma, po prostu dziwnym trafem nie mam, kiedy skomentować. Chociaż... teraz sobie przypomniałam, że poprzedni skomentowałam.
    Bill to dziwny człowiek. Ja na jego miejscu spróbowałabym do niej napisać. Skoro boi się stanąć z nią twarzą w twarz to list wydaje się być lepszą i bezpieczniejszą formą kontaktu. Rozumiem, że jest nieco wystraszony, w końcu kto by nie był, jednak Bill dramatyzuje i użala się nad sobą. Skoro uprawiał z nią seks, kiedy tylko się dało to powinien przewidzieć, że tak właśnie się może to skończyć. Na miejscu Marii skopałabym mu tyłek. Może to by go w końcu otrzeźwiło.
    Bądź mężczyzną, Kaulitz!
    Ściskam mocno i wybacz za moje roztargnienie, ale przez ostatni czas poświęcam się pisaniu i przestałam nie ogarniać, co się dzieje wokół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealne podsumowanie jego dziwnej osoby. Słodzić było komu, kochać się - tak jak zauważyłaś - przy każdej okazji także, ale już wziąć odpowiedzialność za własne czyny... Tu pojawia się problem, ale już naprawdę blisko tego momentu. A Maria? No cóż, ona to zbyt mocno go kocha, by tak dobitnie się z nim rozprawić.

      Usuń
  2. Jeeej, Maria pogodziła się z Olivią! W końcu, bo już myślałam, że ten moment nigdy nie nastąpi. I teraz wiem, co nazwalaś kulminacyjną sceną xD Jestem taka dumna z M, że to ona się przełamała i zrobiła pierwszy krok, by zawalczyć o związek.
    A Bill w tym odcinku był niczym mój były, dokładnie wypisz wymaluj. Nie chce pić, chce zerwać z nałogiem, a potem i tak kończy pijany jak bela. Fuck logic. Już nie mam słów na jego ograniczenia, ale dobrze, że chociaż doszedł do wniosku, że miłość jego życia oddala się od niego z każdym pieprzonym dniem zwłoki.
    Weny i pisz szybciutko kolejny rozdział, bo jestem *cholernie* ciekawa ich spotkania!!!
    PS. Cudowny szablon! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Siadam z poranna kawa do komputera i poerwsze co widze to nowy post od mojej ukochanej autorki ! <3
    Wspaniale ! ;)

    Hymmm... jestem ciekawa reakcji szanownego Kaulitza jak zobaczy Marie na koncercie,bo mam rozumiec ze kupuja sobie Vipa a co tam :D
    Takze czekam na ich spotkanie,moze go cos w koncu zlamie i przyzna sie do tego jakim jest debilem. Chociaz i tak nie wiem,czy na miejscu Marii,umialabym mu wybaczyc od tak mimo wielkiej milosci. W koncu no hallo ale zostawil ja w najgorszym momencie. Ehh.... kaulitz ty debilu xd


    Zycze weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ♥♥♥
      Problem Marii polega na tym, że jest w nim naprawdę zakochana i można się domyślić, jaką decyzję podejmie. Ah ta miłość, czasami jest naprawdę irracjonalna.

      Usuń
  4. Ooo kolejny piękny odcinek, jejku naprawdę nie wiem co ja mam tu do komentowania, przecież każdy rozdział jest starannie zaplanowanym misterium, wprowadzającym mnie w stan natychmiastowego zapomnienia o całym świecie! Przecież piszesz tak, że mam ochotę na każdy Twój rozdział jak Bill na wino :D Niech jadą na koncert i rozwalą mu butelkę albo pomidora na głowie. Biedna Maria.. powinna o siebie dbać a nie zamartwiać ,bo myślę, że wszystko się dobrze i skończy.
    Pozdrawiam, pisz szybciutko, bo to kocham.
    Zostanę tu na wieki, bo uwielbiam to opowiadanie więc zawsze możesz na mnie liczyć ;)
    Natalie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przepiękny komentarz! ♥ Tym bardziej, że nie piszę jakoś wybitnie, ale bardzo, bardzo, bardzo mi miło widząc, że moja twórczość nie jest dla czytelnika obojętna.
      Hahah, wyobraziłam sobie Billa, który dostał pomidorem w głowę xD I dobrze, że jestem sama w domu, bo rodzice pewnie pomyśleliby, że oszalałam. Dzięki za poprawienie humoru!
      <3

      Usuń
    2. Jak Ty nie piszesz wybitnie, to ja wgl nie powinnam napisać ani słowa swoich opowiadań! Serio mówię.Ja dziękuję Ci za Twoją przepiękną twórczość, do której muszę się specjalnie szykować, siadając w ciemnościach, wyzbywając się wszystkiego na około <3

      Usuń
  5. Eh, eh, to ja >.<
    Kurde, gdzie nie zacznę nadrabiać, tam od razu pojawia się Morfeusz, to jakieś fatum, czy co? O.o Ludzie lubią sprawiać sobie ból, nawet nieświadomie. Maria musi wybaczyć w końcu sobie. Wybaczenie jest wtedy, kiedy pamięta się całe wydarzenie, ale nie odczuwa się już tego bólu, jaki nam wtedy towarzyszył. Jest silną kobietą, choć na razie zagubioną. Musi na nowo odnaleźć w sobie chęć do życia, bo letarg, w jaki wpadła, nie jest dobry ani dla niej, ani dla jej dziecka. Właściwie nie jest dobry dla nikogo. Olivia jest osobą, która zrobi wiele, by postawić przyjaciółkę na równe nogi. Aż się boję, co będzie w stanie zrobić, gdy stanie z Kaulitzem twarzą w twarz. Ale jakby nie patrzeć, gdyby Bill naprawdę chciał się zalać w trupa, kupowałaby coś znacznie mocniejszego od wina. On po prostu chciał spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy, nie do końca świadomy. W gruncie rzeczy jest odpowiedzialny, choć cały czas nie wie, co dalej robić. Utknął, sam nie da sobie z tym rady, ale spieprzył całą sprawę na tyle, że nikt nie zechce podać mu na razie pomocnej dłoni. I całkowicie sobie na to zasłużył, co nie oznacza tego, że tak to powinno wyglądać.
    Okay, to ja nadrabiam kolejny rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
  6. no to się zaczęło. Miło, że pogodziła się z Olivią. Miło, że Olivia jej pomaga. Lecz... Lecz teraz idę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!

Będzie mi bardzo miło, jeśli po przeczytaniu rozdziału zostawisz swoją opinię!

Dziękuję! :-)